Stop leśnym rajdom

droga w lesie rozjechana przez motocyklistów

Wolny dzień, postanawiasz wybrać się do pobliskiego lasu, zażyć ciszy, spokoju, pooddychać świeżym powietrzem, odpocząć. Nic z tego. Już z daleka słychać huk, dobiega gdzieś z głębi lasu, przybliża się i w końcu mija cię rozpędzony motor terenowy z mocnym, hałaśliwym silnikiem. 

– Turysta, czy mieszkaniec wędrując górskimi szlakami chciałby odpocząć, poobserwować przyrodę, poobcować z nią… – mówi Anna Chłopecka z Informacji Turystycznej Gminy Dukla. –  Ostatnią rzeczą, o jakiej marzymy na szlaku, to ryk motorów czy quadów… Przechadzka żółtym szlakiem łącznikowym z Dukli do Chyrowej bywa uciążliwa i po prostu męcząca, kiedy brnie się głębokimi koleinami i pasem błota, namiętnie rozjeżdżanym przez amatorów leśnych rajdów. A to taka piękna trasa… Leśne ścieżki rowerowe w Wietrznie, idealne na rodzinne wyprawy, również są dewastowane przez motory i quady. Nieszanowane są nawet tereny Magurskiego Parku Narodowego – na trasie z Olchowca przez Wilsznię widać ślady samochodów terenowych! – dodaje. 

Problem różnych nieuprawnionych pojazdów silnikowych w lasach to prawdopodobnie zmora wszystkich regionów, ale ogólnopolskie rozwiązania są, jest prawo, które tego typu rajdów zabrania. Nie wolno też jeździć pojazdem bez rejestracji, co w przypadku motorów jest nagminne. Skoro są narzędzia prawne, wiele osób skarży się na uciążliwy proceder, skąd bierze się niemoc? 

Świat się zmienia, ale głupota pozostaje niezmienna

Zachwyt nad rozwojem techniki, motoryzacją, to – wydawałoby się – bardzo staromodna fascynacja, niezbyt adekwatna do stanu dzisiejszej wiedzy i świadomości cywilizacji, która doszła na skraj swojego bezpieczeństwa. Zagrożenia planetarne wynikające z katastrofy klimatycznej, zanikającej, a niezbędnej do naszego przeżycia bioróżnorodności – to sprawy pilne, wymagające przemodelowania nie tylko naszego myślenia o naszych relacjach z otoczeniem, ale także podjęcia konkretnych działań. O ile oczywiście, chcemy przetrwać. Adaptacja do zmian środowiskowych jest pilnym i niezbędnym tego warunkiem. Rozjeżdżanie lasów, niszczenie przyrody, przy okazji spalanie paliw kopalnych ot tak, dla zabawy wynikać może z braku wiedzy i świadomości.  Zaczepiani przeze mnie w lesie motocykliści mówili np.:  w duchu krzewienia cywilizacji i porządku: gdyby nie my, nie miałaby pani jak chodzić po lesie, bo ścieżka by zarosła, albo buńczucznie: nie znasz się, mogę tu jeździć i już.  – Jeżdżenie motorami po lesie ma wiele niekorzystnych konsekwencji dla przyrody – tłumaczy Małgorzata Pichura, przyrodniczka i edukatorka. – Należą do nich m.in. niszczenie leśnej ściółki i gleby, zabijanie małych zwierząt, które nie są w stanie uciec: bezkręgowców, płazów, gadów, niszczenie naziemnych gniazd ptaków. Hałas powoduje też płoszenie zwierząt – zmuszanie ich do opuszczenia kryjówek czy przerwania pobierania pokarmu lub karmienia młodych. W skrajnych przypadkach niektóre zwierzęta mogą zupełnie opuścić dany obszar – podkreśla.

Do tego dochodzą straty wody. Uszkodzona ściółka to bowiem większe parowanie. Woda jest deficytowym zasobem, a Polska ma jej naprawdę niewiele. Do tego wyschnięty las jest narażony na pożary. Motory, quady, samochody w lesie to także spaliny i wycieki toksycznych substancji. Motorowcy nie wahają się także rozjeżdżać koryta strumieni. 

droga w lesie rozjechana przez motocyklistów
Zjawisko rozjeżdżania dróg gruntowych, szlaków i ścieżek to problem ogólnopolski

Wspólna frustracja

– Najbardziej irytujące jest to, że kierowcy samochodów terenowych nie szanują czyjejś pracy… – mówi jedna z mieszkanek gminy Dukla. – Jeden wstaje wcześnie rano, przygotowuje teren pod nasadzenia, kupuje sadzonki, by je później wkopać, pielęgnuje i ochrania… Pracuje przy nich gorącym latem, jak i mroźną zimą… A rozrywkowy kierowca samochodu terenowego, spragniony adrenaliny i błota, potrafi tę ciężką i mozolną pracę zniszczyć w ułamek sekundy, bo nie chce się mu przesunąć z drogi złamanej gałęzi… Przecież wygodniej jest przejechać po prywatnej działce, po sadzonkach, które kilka lat doglądały spracowane dłonie. Niestety pozostaje tylko wściekłość i bezradność… – dodaje zdenerwowana rozmówczyni. 

– Kodeks wykroczeń przewiduje karę za niszczenie zasiewów, sadzonek lub trawy na cudzym gruncie leśnym lub rolnym – twierdzi Rzecznik Prasowa Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie, podinsp. Marta Tabasz-Rygiel. –  Art. 156 kodeksu wykroczeń mówi:”§ 1. Kto na nienależącym do niego gruncie leśnym lub rolnym niszczy zasiewy, sadzonki lub trawę, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.”

Jak stanowi prawo: Jazda motorem, quadem czy samochodem po lesie lub po drogach leśnych jest zabroniona i stanowi wykroczenia opisane w art. 161 kodeksu wykroczeń. Za to wykroczenie Straż Leśna może stosować pouczenia, nakładać mandaty karne do 500 zł lub w skrajnych przypadkach (np. recydywa) kierować do sądu wnioski o ukaranie i wtedy kary mogą być większe – grzywna do 5000 zł.

Jazda motorem, quadem czy samochodem po lesie lub po drogach leśnych jest zabroniona i stanowi wykroczenia opisane w art. 161 kodeksu wykroczeń. Za to wykroczenie Straż Leśna może stosować pouczenia, nakładać mandaty karne do 500 zł lub w skrajnych przypadkach (np. recydywa) kierować do sądu wnioski o ukaranie i wtedy kary mogą być większe – grzywna do 5000 zł. Art. 156 kodeksu wykroczeń mówi:”§ 1. Kto na nienależącym do niego gruncie leśnym lub rolnym niszczy zasiewy, sadzonki lub trawę, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.”

Pozostaje zatem pytanie, dlaczego prawo ani nie jest respektowane, ani egzekwowane?

Bezradność służb – woda na młyn rajdowców

– Wiemy o problemie – tłumaczy wiceburmistrz Dukli – Łukasz Piróg – jak zbliżają się dni wolne widać, jak ci rajdowcy wiozą swoje maszyny samochodami. Próbowaliśmy działać razem ze strażą leśną. To nie jest takie proste – dodaje. 

– Niestety mamy ograniczenia sprzętowe – mówi rzecznik prasowy Komendy Powiatowej w Krośnie, aspirant sztabowy Paweł Buczyński. – robiliśmy patrole konne min. w Prządkach, czy na Przymiarkach. Organizowaliśmy też spotkania przedstawicieli lokalnych służb i samorządów na terenach, gdzie dochodzi do tego typu dewastacji. Miał zostać wzmożony nadzór służb leśnych.

Trudność polega też na tym, że rajdowi piraci mają kaski a ich motory nie mają rejestracji. Nawet, gdyby w kluczowych miejscach założyć kamery, nie dałoby się zidentyfikować takiej osoby.

– Zatrzymanie jadącego motocyklu lub quada jest sprawą trudną – tłumaczy Zbigniew Żywiec, Nadleśniczy Nadleśnictwa Dukla. – Trzeba wybrać dobre miejsce, tak żeby sprawca nie miał możliwości uciec (zawrócić lub przejechać bokiem). Drugie utrudnienie to brak tablic rejestracyjnych na pojazdach lub celowe ich zasłanianie. Nie ma wówczas możliwości ustalenia danych właściciela pojazdu – dodaje nadleśniczy. – Posterunek Straży Leśnej w Nadleśnictwie Dukla obejmuje swoim zasięgiem działania duży obszar – prawie połowa powiatu krośnieńskiego.  Straż Leśnej prowadzi samodzielnie rutynowe patrole lub działa w ramach ogłoszonych akcji celowych – wtedy sąsiednie posterunki (Dukla, Kołaczyce i Rymanów) działają wspólnie na terenach wszystkich nadleśnictw.
Zjawisko rozjeżdżania dróg gruntowych, szlaków i ścieżek to problem ogólnopolski.
Sytuację może poprawić zaostrzenie sankcji i nadanie Straży Leśnej większych uprawnień w zakresie ścigania tych wykroczeń (zależne od ustawodawcy). Alternatywnym rozwiązaniem jest wyjście naprzeciw oczekiwaniom amatorów jazdy terenowej – tworzenie sztucznych torów, udostępnianie terenów przez samorządy, co z pewnością ogranicza ilość nielegalnych wjazdów i uciążliwość  z tym związaną.

W to rozwiązanie nie wierzą zapytani przeze mnie internauci. – To ich nie zadowoli – pisze do mnie jeden z nich – im właśnie chodzi o to, żeby rozjeżdżać las. Który będzie chciał jeździć w kółko po torze? A co do zaostrzenia sankcji – jeśli nie jesteśmy w stanie wyegzekwować obowiązującego prawa, czy uda nam się to kiedy zaostrzymy kary? Jeśli tak, problem tkwi w zyskach z nielegalnych procederów. Wydaje się jednak, że niemoc wynika trochę z przyzwolenia, a trochę z faktycznych trudności. Może problem tkwi także w komunikacji. Rajdowcy z pewnością dobrze wiedzą o bezradności służb i także dlatego nic sobie nie robią z prawa. Gdyby prawdopodobieństwo zapłacenia kary byłoby duże, ochota na rajdy z pewnością niejednemu by przeszła. 

DIY, czyli kiedy nie ma szeryfa, trzeba sobie radzić

Jeśli nie ma sposobu na proceder niszczenia lasów, hałasu i dzikich rajdów w miejscach, gdzie większość ludzi mogłaby odpoczywać w ciszy, jeśli samorządy i władze – wszyscy są bezradni i otwarcie to komunikują, ludzie biorą sprawy w swoje ręce tracąc nadzieję na to, że ktoś może być rzecznikiem ich potrzeb. Widzą, że wygrywa silniejszy, a w tym przypadku silniejsi są ci, którzy łamią prawo. – Kiedyś próbowałem ich zatrzymać – mówi jeden ze sfrustrowanych turystów – o mało co mnie nie pobili. Jedyne rozwiązanie jakie widzę, to przemoc, inaczej się nie da. 

– Bronę zakopać do góry nogami – podpowiada znajomy. – Linkę na wysokości głowy – podrzuca inny. Pomysły są coraz bardziej upiorne. To nie jest dobra droga, żeby łamanie prawa  naprawiać kolejnymi wykroczeniami. Poza wszystkim, takie działania mogą skończyć się naprawdę tragicznie. Ale to naturalny objaw frustracji, która dopada nas w sytuacji bezradności. Dochodzimy do wniosku, że nie możemy na nikogo liczyć, zatem trzeba wziąć sprawę w swoje ręce. To nie jest dobra droga. Wszyscy płacimy podatki, utrzymujemy odpowiednie służby, których zadaniem jest pilnować przestrzegania prawa i karać przestępców, tworzymy też jedną społeczność, w której powinny panować zasady szanujące potrzeby wszystkich i zapewniające obiektywne bezpieczeństwo. Nie odpuszczajmy, domagajmy się wykonywania obowiązków przez służby i szanowania prawa przez członków społeczności. To nie znaczy, że mamy być obojętni, przeciwnie, ale wymierzanie prawa i karanie zostawmy odpowiednim służbom, bezwzględnie natomiast zgłaszajmy, zbierajmy dowody robiąc zdjęcia, edukujmy ludzi wokół nas, bo przecież, wszyscy to wiemy, pośród jeżdżących motorami wielu to nasi sąsiedzi, a nie przyjezdni rajdowcy. 

Modelowanie i komunikacja

W większości wypowiedzi także przedstawicieli służb i samorządów, dominuje poczucie bezradności i niemocy. Jasne, sprawa nie jest łatwa, a komplikuje ją z pewnością to, że niejeden rajdowiec to sąsiad, kolega ze szkolnej ławy, albo ktoś z rodziny. Ale prawo jest przecież prawem. Każdy z nas musi być gotowy ponosić konsekwencje kiedy narusza zasady wspólnoty. I nie chodzi tu bynajmniej o lincz, niechęć, czy zemstę, ale paradoksalnie o wzajemny szacunek, z którego wynika również domaganie się przestrzegania norm społecznych. Tylko tak możemy tworzyć bezpieczną dla wszystkich przestrzeń. A problemy środowiskowe i klimatyczne to nowe wyzwania, na które musimy adekwatnie odpowiadać. 

Nie bądźmy więc obojętni. To, co możemy zrobić to np. za każdym razem kiedy w lesie widzimy nielegalnych rajdowców, zgłaszać przypadek leśnego rajdu policji lub służbom leśnym. Można to też robić przez Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa. Wystarczy wejść na stronę podkarpackiej Policji i w odpowiednią zakładkę, zaznaczając miejsce i wybierając rodzaj zagrożenia. Lokalne służby mają obowiązek sprawdzić zgłoszenie w ciągu kilku dni. Rzecznik prasowa Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie sugeruje też robienie zdjęć rajdowcom. Może kiedyś posłużą jako dowód w sprawie. 

– Miłośnicy ryczących silników, szanujcie szlaki turystyczne, które tworzone są dla dobra nas wszystkich, szanujcie przyrodę i drugiego człowieka...wzywa jedna z moich rozmówczyń. Oby to wezwanie przebiło się przez ryk silników. 

Joanna Sarnecka

2 Kometarze
  1. Szanowna Pani redaktor zgadzam się z tym, że jeżdżenie po lasach samochodami motorami jest niegalne i naganne ale nie jest to RAJD a uczestnicy tego procederu nie są RAJDOWCAMI

  2. Rozwiązanie jest proste. Wydzielmy miejsca gdzie poruszać się można. lasy są duże pomieścimy się wszyscy. Zakazy nie działają , wyższe mandaty też.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content