W 2015 roku pasjonaci z Prywatnego Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych dokonali niesamowitego odkrycia. Wydobyli wrak niemieckiego samolotu szturmowego, wbity na kilka metrów w głąb ziemi. W kokpicie wciąż znajdował się pilot.
Do katastrofy pod Krosnem doszło podczas II Wojny Światowej, gdy rumuńscy lotnicy szkolili się na niemieckich samolotach. W latach 1941-1944 Rumunia ustąpiła groźbom przemocy i była sojusznikiem III Rzeszy. Niemiecki samolot szturmowy rozbił się na kilka miesięcy przed zmianą frontu przez Rumunię.
Ustalono, że pilot nie wyprowadził maszyny z lotu nurkowego i uderzył w podmokły grunt. Według relacji świadków tego wydarzenia, Niemcom nie udało się wydobyć wraku, który głęboko wbił się w ziemię. Jedynie urwali maszynie ogon, próbując wyciągnąć ją przy pomocy pojazdu gąsienicowego.
Miejsce katastrofy odkryto po ponad 70 latach dzięki działaniom Lesława Wilka z Prywatnego Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych w Krośnie.
Do wyjaśnienia katastrofy impuls dały dwie fotografie. Na jednej z nich widać lotników obok krzyża, na którym widnieje napis po rumuńsku. W tłumaczeniu: „sierżant sztabowy pilot Ioan Clop/urodzony 26.luty.1921/zmarł 11.luty.1944/ pochowany w tym miejscu wraz ze swoim samolotem/.

Miejsce katastrofy odnaleziono dzięki świadkom
Odnalezienie miejsca katastrofy nie było łatwe. Pierwsze próby zakończyły się niepowodzeniem. Dopiero Lesław Wilk, zbierając informacje i docierając do aż 5 żyjących świadków, ustalił faktyczne miejsce rozbicia maszyny.

W poszukiwaniach pomógł też zespół z krośnieńskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej wyposażony w nowoczesny georadar.
Poszukiwania dokumentowali archeolodzy i media, w tym TVP Historia. Teren zabezpieczały wykwalifikowane służby, w tym Policja i strażacy. Od początku przygotowywano się też na konieczność ekshumacji ciała pilota.

Wydobytego lotnika pochowano na Cmentarzu wojennym w Dukli. W uroczystości brali udział przedstawiciele Ambasady Rumunii, która jest obecnie sprzymierzona z Polską w ramach NATO.

Ta historia jednak nie kończy się na pogrzebie lotnika. Pasjonaci z Prywatnego Muzeum dokonali wielu dalszych ustaleń. Przede wszystkim zdementowano plotkę, jakoby Ioan Clop był synem generała lub nawet rumuńskiego księcia. Okazało się, że pilot pochodził z niewielkiej wioski.

Wydobycie samolotu i szacunek wobec lotnika sprawiły, że cała akcja odbiła się szerokim echem w Rumunii. Krosnem i Duklą zainteresowała się rumuńska telewizja, która zrealizowała reportaż o całym wydarzeniu. Krośnieńscy muzealnicy uzyskali też dostęp do archiwów oraz nieznanych wcześniej fotografii.

Niezwykłe jest szczególnie jedno zdjęcie, na którym rumuński lotnik pozuje na tle tylnego usterzenia niemieckiego „szturmowca” ze swastyką. Lotnik odwraca wzrok od tego symbolu, na którym dostrzec można niezwykły szczegół. Cała swastyka jest podziurawiona! Uszkodzenia wskazują, że prawdopodobnie służyła rumuńskim pilotom jako tarcza strzelnicza! Ustalenia Lesława Wilka wskazują, że Rumuni nie chcieli walczyć i wcale nie pałali sympatią do swoich „sojuszników”.

Lesław Wilk przypomina też o godnej postawie władz Rumunii , które po Wojnie Obronnej 1939 roku opierały się naciskom Niemiec i umożliwiły ewakuację wielu polskich wojskowych. Nasi żołnierze, w tym doskonali piloci, nie zostali internowani, mogli dzięki temu kontynuować walkę po stronie zachodnich aliantów.
Elementy samolotu zobaczyć można w muzeum
Z rozbitego samolotu wydobyto wiele elementów konstrukcyjnych i wyposażenia. Teraz stały się częścią ekspozycji Prywatnego Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych (ul. Czajkowskiego 92, wejście w pasażu handlowym). Warto tu dodać, że znaczna część ekspozycji Muzeum znajduje się kilka metrów pod ziemią, w schronie przeciwlotniczym wybudowanym podczas II Wojny Światowej.
