Tolerancja i empatia w czasach zarazy

grafika fundacji Pasjonauci obrazująca "empatię w czasach zarazy"

Tolerancja. Słowo odmieniane ostatnio przez wszystkie przypadki, głównie w kontekście problemu rasizmu i homofobii. Ale ja widzę problem tolerancji, a raczej jej braku również gdzie indziej. Do epidemii, w którą jedni wierzą a inni nie, już się trochę przyzwyczailiśmy. Śledzimy najnowsze doniesienia o kolejnych zakażeniach pukając się w głowę lub drżąc ze strachu. No właśnie, społeczeństwo dawno nie było w żadnej kwestii tak bardzo podzielone jak w kwestii “wiary w wirusa”. O osobach, które uważają, że wirusa nie ma i że “ktoś” wymyślił “to wszystko” żeby nam wszczepić czipy, w ogóle nie będę się wypowiadać, nie jestem specjalistką od zaburzeń i teorii spiskowych. Martwią mnie jednak osoby, które uległy wirusowej panice i dla których covid 19 stał się jedyną, a na pewno najbardziej niebezpieczną, chorobą, na jaką można zapaść. Inne jakby przestały istnieć. Osoby, które z przyczyn zdrowotnych nie mogą zasłaniać ust i nosa (również przyłbicą) spotykają się z nieprzyjemnościami i szykanami. Są wypraszane ze sklepów, pozbawione możliwości uczestniczenia w kulturze czy korzystania z transportu publicznego. A od dziś nie będą mogły już nawet spokojnie przejść ulicą. I niestety fakt, że zapis o tym, że osoby z niektórymi schorzeniami nie muszą się zasłaniać zniknął z rozporządzenia nie sprawił, że tym osobom łatwiej się oddycha i nie robi się słabo w maseczce. Nie lubię się wymądrzać, ale kiedy słyszę lekarza, który mówi, że żadna choroba nie jest przeciwwskazaniem do noszenia maseczki to zastanawiam się, czy on rzeczywiście ma kontakt z pacjentami, czy tylko czyta książki. Tak na chłopski rozum, zasłona twarzy jest po to, żeby zatrzymywać drobinki, które wydostają się z naszych ust i nosów. Logiczne więc jest, że zatrzymuje też część powietrza, więc wdychamy go mniej. Dla jednych to “tylko” dyskomfort, dla innych katorga. W sumie nie wiem, jakie podejście do prawidłowego oddychania ma tzw medycyna tradycyjna bo nigdy, żaden lekarz nie rozmawiał ze mną na ten temat. W medycynie wschodu prawidłowy oddech jest uważany za podstawę zdrowia. Choruję m.in na migrenę. Od marca nie biorę udziału w żadnych wydarzeniach, podczas których trzeba zasłaniać twarz. Byłam na jednym, ok 40 min. wykładzie (o chorych psychicznie ludziach sztuki, Paweł jeszcze raz gratuluję – świetny wykład, warto było!). Z szacunku dla pozostałych miałam założoną przyłbicę, skończyło się bólem głowy i koniecznością wzięcia leku, który zaostrza inne moje dolegliwości. No ale mój wybór, mogłam przecież siedzieć w domu. Przypominam też, że kilka wyjątków w rozporządzeniu zostało ale kto by się nimi przejmował. A właśnie niektórzy się przejmują. Jak miło byłam zaskoczona wchodząc do Liroy Merlin widząc informację o obowiązku zasłaniania ust i nosa uzupełnioną o to, kto tego robić nie musi. Aż przyjemniej zakładało się przyłbicę, choć nie muszę. Robię to, bo jeżeli chociaż jedna osoba poczuje się dzięki temu lepiej, to warto. Chociaż oczywiście w kontekście niezarażenia czymkolwiek przyłbica jest bezużyteczna. 

 Nagle wszyscy nawołują do odpowiedzialności za drugiego człowieka, do niepatrzenia tylko na swój czubek nosa. “Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”, takie zdanie przeczytałam kiedyś w mediach społecznościowych pod swoją wypowiedzią, że czuję się dyskryminowana ze względu na stan zdrowia, bo bez maseczki nie mogę iść do kina czy na koncert. Serio? A gdzie jest ta odpowiedzialność za zdrowie bliźniego kiedy w okresie Bożego Narodzenia wywieszamy mrugające światełka i osoby z problemami neurologicznymi nie mogą spokojnie przejść ulicą, a czasem nawet wyjrzeć przez okno własnego domu?! Ba! Nie mogą nawet spokojnie wejść do szpitala czy przychodni, bo nawet tam nie można się obyć bez migających choinek. A jak idziecie do teatru, albo na koncert? Zastanawiacie się, że może użyliście za dużo perfum i ktoś obok dostanie ataku migreny i zepsujecie mu wieczór? A w erze przedcovidowej, zastanawialiście się, że pani obok której kaszlecie w kościele jest schorowana i przeziębienie, którym ją właśnie zarażacie może ją zabić? Nie? No tak, nie powiedzieli o tym w dzienniku to nikt nie pomyślał. Ale miało być o tolerancji. To teraz wyobraźcie sobie, że ktoś nie wpuszcza do sklepu z porcelaną osoby z porażeniem mózgowym, bo przecież może porozbijać. A instytucje kultury? Po co są przystosowywane do osób na wózkach? Nie potrafią się dostosować do norm (czyt. schodów) to niech siedzą w domach i oglądają telewizję. Czujecie zgrzyt? To dlaczego nie zgrzyta Wam jak osoba z zaburzeniami lękowymi albo z niewydolnością oddechową jest wypraszana ze sklepu z butami, bo przecież jak nie może nosić maseczki to może kupić buty przez Internet. Tak, tak wiem niepełnosprawnością nie można się zarazić, a covidem tak. Ale osób, które NAPRAWDĘ nie mogą zasłaniać ust i nosa jest niewiele. Jeżeli w imię odpowiedzialności społecznej Ci, którzy mogą, będą to robić, ten mały odsetek, który nie może, nie będzie stanowił aż takiego zagrożenia dla istnienia ludzkości jak się niektórym wydaje. I pamiętajcie, po pierwsze empatia. Jeżeli widzicie kogoś bez maseczki nie zakładajcie od razu, że jest “foliarzem”, jest z kimś w zmowie, że chce Was zabić, że jest nieodpowiedzialny. Może nie może zasłaniać twarzy, może na co dzień to robi ale akurat zapomniał maseczki a bolą go nogi i nie może wrócić do domu a nie stać go na kupno kolejnej. A może przeczytał kiedyś na stronie Urzędu Miasta Krosna, że nie zaleca się noszenia maseczek osobom bez objawów chorobowych? Nie oceniaj. Może jutro Ty zapomnisz maseczki albo od najnowszych wirusowych wiadomości nabawisz się stanów lękowych i jak jak, będziesz wpadał w panikę, kiedy coś będzie blokowało Ci swobodny oddech. 

Gaba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content