Wody Lubatówki i Wisłoka zostały skażone w wyniku kilkudniowej akcji gaśniczej przy ul. Bieszczadzkiej. Wiadomo, że trujące substancje dostały się do rzeki między innymi kanalizacją burzową. Nadal jako przyczynę śmierci praktycznie wszystkich ryb i bezkręgowców na skażonym odcinku, podaje się “pogorszenie warunków tlenowych wody”, chociaż wiadomo, że do Lubatówki wpłynęła mordercza mieszanka trucizn. Woda była czarna i śmierdziała spalenizną, a płynęły nią toksyczne i żrące substancje.
Zadajemy pytania dotyczące katastrofy ekologicznej w Lubatówce i Wisłoku. Znane są pierwsze wyniki badań skażenia wód, a życie nadal nie wraca do Lubatówki. Za śmierć ryb winiono brak tlenu, związany między innymi z dostaniem się do wód środków gaśniczych wiążących tlen.
Świadkowie jednak wskazywali, że ryby wyskakiwały na brzeg, a nie po prostu dusiły się. Zaobserwowano też bobra z objawami zatrucia, a jak wiadomo bóbr nie oddycha tlenem rozpuszczonym w wodzie, a tlenem atmosferycznym.
Zachowanie zwierząt (a także kolor i smród wody) wskazywało na prawdopodobną obecność toksycznych, drażniących, być może nawet żrących substancji.

Co wykryto w wodzie z Lubatówki?
Same nazwy substancji podawane były w komunikatach WIOŚ i mediach, ale “co to właściwie robi?”
Anionowe surfaktanty. Charakteryzuje je toksyczność na wodne bezkręgowce, np rozwielitki, które stanowią ważny składnik planktonu słodkowodnego, będącego pokarmem dla ryb i innych zwierząt wodnych. Anionowe surfaktanty działają również bardzo agresywnie wobec ryb i innych wodnych kręgowców.
Fluoranten, działa bardzo toksycznie na organizmy wodne, powodując przy tym długotrwałe skutki.
Benzo(a)piren jest substancją toksyczną, rakotwórczą, mutagenną, działającą negatywnie na rozrodczość i niebezpieczną dla środowiska. Wykazuje dużą toksyczność przewlekłą, co związane jest z jego zdolnością kumulacji w organizmie, zatem skutki jego dostania się do środowiska mogą być, i zapewne będą, długotrwałe.
Naftalen, substancja sklasyfikowana w kategorii toksyczności ostrej (drogą pokarmową). Naftalen jest śmiertelnie groźny dla środowiska, utylizowany może być tylko
w odpowiedniej oczyszczalni (należy unikać trafienia tej substancji do kolektorów sanitarnych i zwykłych oczyszczalni ścieków). Oczywiście działa toksycznie na organizmy wodne. Jesteście zaskoczeni?
Antracen, działa bardzo toksycznie na organizmy wodne, zarazem to substancja silnie drażniąca. Drogi wchłaniania: układ oddechowy, skóra, przewód pokarmowy. Oznacza to, że do oczu i skrzeli ryb dostawała się silnie drażniąca substancja, co tłumaczy ich zachowanie, czyli wyskakiwanie na brzeg.
Jak widać, do wód dostała się mieszanka silnie trujących (szczególnie dla organizmów wodnych) i drażniących substancji. Ryby, rozwielitki i inne organizmy prawdopodobnie zginęłyby nawet, gdyby warunki tlenowe nie uległy pogorszeniu. Wszak ryby, bezkręgowce, czy bobry próbowały uciekać z wody zanim się udusiły.
Jak potwierdza Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Rzeszowie, bezpośrednim źródłem dostania się tych substancji do wód powierzchniowych były ścieki (wody popożarnicze) powstałe w wyniku prowadzenia akcji gaśniczej marketu przy ul. Bieszczadzkiej w Krośnie.
O możliwości skażenia Lubatówki wędkarze informowali już o godzinie 15:05, w dniu 10 lipca, czyli kilka godzin po wybuchu pożaru. Niedługo po północy, czyli już 11 lipca, wędkarze zgłosili fakt zatrucia ryb w Lubatówce do Sztabu Kryzysowego. Do rzeczki wpływała wtedy biała piana. Poinformowano także pracowników PGW Wody Polskie.

–Zaistniały fakt został zgłoszony niezwłocznie pod numer alarmowy 112 oraz do KM PSP w Krośnie w celu poinformowania, że aby zapobiec ewentualnemu przedostaniu się zanieczyszczenia do wód rzeki Wisłok wskazane byłoby ustawienie zapór w celu zatrzymania zmieszanych substancji na tym odcinku. O powyższym fakcie poinformowano również WCZK w Rzeszowie, CZK UM w Krośnie, WIOŚ Delegatura w Jaśle – informuje Iwona Bajkowska Specjalista Zespołu Komunikacji i Edukacji Wodnej z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Rzeszowie.

Po godzinie 19 umierały już ryby w Wisłoku. Zaobserwowano także bobra, który miał ogromne trudności z dostaniem się na brzeg. Wędkarze razem ze strażakami zebrali setki kilogramów martwych ryb.
Trzynastego lipca skażona woda dotarła do Łęk Strzyżowskich. Strażacy z gm. Wojaszówka brali udział w zbieraniu martwych ryb jeszcze 15 i 16 lipca.
Wędkarze obserwujący wody Lubatówki, sprawdzali też dno. Wskazują, że zabity został niemal cały ekosystem, brak jest bezkręgowców, larw, zatem brakuje pożywienia dla ryb.


Obecnie czekamy na odpowiedzi z kolejnych instytucji odpowiedzialnych za ochronę przed skażeniami chemicznymi i zagrożeniami ekologicznymi. Chcemy wiedzieć, jakie podjęto działania, czy katastrofa była nieunikniona oraz jakie wnioski można wyciągnąć na przyszłość.