Z pasją do zimnej wody? „Morsów” jest coraz więcej!

image

Krzysiek „morsuje” dokładnie od trzech lat. Artur swoją przygodę zaczął we wrześniu ubiegłego roku. Dla obu stało się to już częścią stylu życia. Bycie „Morsem” sprawia im ogromną radość, zaobserwowali też pozytywne efekty jeżeli chodzi o swoje zdrowie. 

Właśnie mijają trzy lata od czasu, gdy Krzysiek pierwszy raz wszedł do lodowatej wody z innymi „Morsami”. Co nam powiedział po swoich doświadczeniach?

Od kiedy morsujesz i od czego zaczęła się ta przygoda? Co było trudne, a co zaskoczyło?

Krzysztof Krzemiński: Przygodę z morsowaniem rozpocząłem 14 stycznia 2018 roku. Pamiętam ten dzień do dzisiaj ze szczegółami, gdyż bardzo mile go wspominam i od tego dnia przestałem chorować, co wcześniej zdarzało mi się dosyć często ze względu na charakter mojej pracy. Dzień wcześniej późnym wieczorem zadzwonił do mnie kolega mówiąc, że następnego dnia rano jedziemy pokąpać się w zalewie Klimkówka. Powiedział żebym zabrał ze sobą czapkę, rękawiczki, stare buty lub grube skarpety celem odizolowania stopy od podłoża oraz ręcznik. Przed pierwszym wejściem do wody nie miałem czasu do namysłu, gdyż po przyjeździe grupa morsów z klubu „Klimatyzacja” już czekała na nas więc delikatnie rozgrzałem się przebiegając ok 500 metrów, zrobiłem kilkanaście „pajacyków”, założyłem na stopy zwykłe buty do wody chroniące przed jeżowcami, a następnie szybkim krokiem zanurzyłem się w wodzie tak do wysokości mostka klatki piersiowej. Jako „nowicjusz” po ok. 8 minutach usłyszałem od doświadczonego morsa, żebym już wyszedł, bo to za długo jak na pierwszy raz. Powiem szczerze, że nie miałem ochoty wychodzić, gdyż było bardzo fajnie, rozmawialiśmy na różne tematy i o dziwo ogólnie było mi ciepło, a na zewnątrz temp. powietrza wynosiła -7 °C. Odczuwałem jedynie lekkie „szczypanie” skóry zanurzonej w wodzie i trochę zimno mi było w palce u stóp. Niechętnie wyszedłem z wody i zacząłem się wycierać…dopiero wtedy zaskoczyło mnie to, że nie czułem nic, nie wiedziałem czy jestem mokry, czy jeszcze mam się wytrzeć, czy już mam się ubierać, jedynie co to widać było na skórze dokąd się zanurzyłem, gdyż skóra nabrała „opalenizny” – zaczerwieniła się. W tym momencie trudno było mi się ubrać, miałem zmarznięte dłonie, których nie moczyłem w wodzie, lecz ujemna temperatura powietrza sprawiła, że nie mogłem ruszać palcami u dłoni (tutaj podkreślić muszę, że odmroziłem kilkanaście lat wcześniej dłonie i stąd ten problem pojawił się u mnie). Przez chwilę pomyślałem sobie co ja zrobiłem…ale dobrze jest muszę się szybko ubrać i jakoś to będzie „heh” zaśmiałem się sam z siebie w tym momencie. Z trudem ubrałem się i wtedy poczułem się bardzo szczęśliwy z tego co zrobiłem. Ciężko opisać tą radość, wpadłem w stan euforii…pomyślałem sobie, że nic wiele nie zrobiłem, a nawet ktoś mógłby powiedzieć, że wyrządziłem sobie krzywdę, a ja się z tego cieszę niezmiernie. Przebiegłem wcześniej w życiu dwa maratony, po których również była euforia, lecz dochodziłem do siebie przez 2 tygodnie, doskwierały mi kontuzje i odczuwałem ból, a tu wystarczy się zanurzyć na kilkanaście minut i czuję się świetnie, sama przyjemność! Obecnie morsując wykonuje pełne zanurzenie łącznie z głową i dłońmi, nie korzystam ze specjalnych do morsowania akcesoriów m.in. butów czy rękawic.

Czy zauważyłeś u siebie pozytywne efekty?

Pierwszym pozytywnym efektem było to, że nabrałem pewności siebie (po ciężkim przejściu choroby zapalenia płuc), dokładniej mówiąc nie boję się wyjść na zewnątrz przy ujemnych temperaturach w krótkich spodenkach i koszulce z krótkim rękawem i stąpać boso po śniegu. Mogę swobodnie pokonywać dużą różnicę temperatur bez jakiejkolwiek obawy przed zachorowaniem. Na kolejny efekt nie musiałem długo czekać, przestałem się przeziębiać, stałem się odporny na wirusy, co wcześniej zdarzało mi się bardzo często łapać infekcje-tak co dwa tygodnie w miesiącach od października do kwietnia. Ogólnie wzrosła odporność mojego organizmu i od tego czasu nie zażywam leków oraz suplementów zwiększających odporność. Gdy łapie mnie tzw „wirusówka” to mam wysoką gorączkę 39,5 °C przez kilka godzin i wirus znika, organizm szybko zwalcza wszelakie infekcje. Morsowane to też mój sposób na bolące zatoki. Kolejnym pozytywnym efektem jest to, że często miewałem anginy ropne. Już miałem umówiony zabieg usunięcia migdałków, ale ze względu na zmianę pracy odwołałem zabieg i teraz cieszę się, że tak się stało, bo później po morsowaniu problem minął bezpowrotnie. Również przy leczeniu kontuzji i gojeniu się ran zdecydowanie pomaga zanurzenie w zimnej wodzie, co sam sprawdziłem na sobie. Starsi ode mnie chwalą sobie, że dobrze taka kąpiel wpływa na ich bóle kręgosłupa.

Komu byś polecił morsowanie, a kto powinien raczej uważać?

Morsowanie szczerze polecam wszystkim, nie ma się czego obawiać po prostu należy przełamać swój strach i spróbować wejść do wody oczywiście najlepiej w większym gronie osób i najlepiej pod okiem doświadczonych morsów. Nie należy tego robić samemu, gdyż każdy organizm może zareagować inaczej i absolutnie nie wolno zanurzać się po spożyciu alkoholu. Trzeba poznać swój organizm i swoje możliwości, a później można eksperymentować. Najważniejsze to nie bać się i wejść do wody, naprawdę proszę uwierzyć, że trudno mi jest się zanurzyć w wodzie w lecie, gdzie temp. otoczenia sięga 40°C, a woda ma ok 24°C. Należy pamiętać, że morsowanie jest to pewien dyskomfort dla naszego organizmu i stąd te opory w naszych głowach. Sam nie raz czuję niechęć, ale po wejściu do wody to mija, więc najlepiej robić to w większej grupie, bo jak wszyscy wchodzą to czemu nie ja? Od kiedy ja zacząłem swoją przygodę z morsowaniem to naprawdę była nieliczna grupa ludzi, która to robiła… Dzisiaj już jest znacznie lepiej, to fajnie, że ludzie przełamali swój strach. Ale dużo osób ma obawy, bo poczytało wiele artykułów odnośnie morsowania, przeciwskazań i znaleźli dla siebie wymówkę. Jest pewna lista chorób, która dyskwalifikuje pewne osoby do morsowania, choćby choroby autoimmunologiczne czy  choroby serca i układu krążenia, ale ja znam osobiście dużo morsów, którzy są na tej liście, a pomimo tego robią to i czują się świetnie. Dlatego ja proponuję spróbować i przetestować swój organizm. Uważać należy zawsze i jak są jakiekolwiek dziwne symptomy to należy zapytać doświadczonych morsów, chętnie odpowiemy na wszelkie pytania. Przy okazji zapraszam chętnych do morsowania w Krośnie, gdzie morsy spotykają się na bursakach.

Artur z zaprzyjaźnionej Fundacji Wsparcie 112 „morsuje” od kilku miesięcy, a już nie wyobraża sobie życia bez tej aktywności. Jak było w jego przypadku?

Jak przygoda z „morsowaniem” zaczęła się w Twoim przypadku?

Artur Jabłoński: moi znajomi i kuzyni morsowali dużo wcześniej, namawiali mnie jeszcze w 2019 roku. Jakoś bałem się tego wejścia do wody. Trochę próbowałem w domu, ale teraz uważam, że to był mój błąd, bo tego nie da się porównać. Gdyby nie to, to zapewne uniknąłbym kilku przeziębień. Morsować zacząłem we wrześniu. Było cieplej niż teraz, więc łatwiej było się przełamać, było też stopniowe przygotowanie do zimowego morsowania. Teraz chodzę już po trzy razy w tygodniu! Temat jest popularny, ludzie widząc moje zdjęcia na fb pytają jak to jest, też chcą próbować. Chętnych jest coraz więcej, więc trzeba się umawiać, żeby wchodzić niewielkimi grupami, żeby ograniczać kontakt ze względu na COVID-19.

Jak udało się pokonać strach?

Pomógł mi przykład grupy. Pierwsze wejście faktycznie było trudne. Najwięcej obaw i blokada jest w głowie: „jak tu wejść do takiej zimnej wody?” Obawa o to, co może się stać. Jednak widząc inne osoby, zadowolonych wychodzących ludzi, postanowiłem spróbować. Koledzy podpowiadali jak oddychać, jaką „technikę” morsowania stosować. To ważne, żeby być pod okiem doświadczonych osób, nigdy nie „morsować” samemu.

Zauważasz jakieś pozytywne zmiany dla zdrowia?

Miałem kontuzję nogi, która nawracała zawsze przy zmianie pogody. Od czasu morsowania ten ból nie jest już tak uciążliwy. Od września nie miałem też żadnego przeziębienia, a zazwyczaj w sezonie jesiennym miałem kilka infekcji, nawet brałem antybiotyki. Stałem się też bardziej odporny na zimno, nie odczuwam zimna, tak jak wcześniej. Mam też dużo lepsze samopoczucie, więcej energii do działania.

Z „Morsami” rozmawiał Piotr Dymiński


Uwaga!
Lekarze ostrzegają! Przed dołączeniem do grupy morsów, należy w ramach konsultacji lekarskiej wykluczyć problemy kardiologiczne, choroby układu krążenia, nerek, nadciśnienie, epilepsję i choroby psychiczne, które są jednym z przeciwwskazań do morsowania.

Kąpiel w zimnej wodzie należy zawsze odbywać w asekuracji doświadczonej osoby lub w większej grupie. Dotyczy to zwłaszcza nowicjuszy nieświadomych potencjalnych zagrożeń w postaci np. szczególnie niebezpiecznych następstw szoku termicznego, nagłej utraty świadomości, hipotermii, spadku możliwości poruszania się w wodzie skaleczeń czy ryzyka odmrożenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content