„Swojak” – dobrowolny patriotyzm konsumencki

Karol Skorek jest jednym z działaczy Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników „Swojak”. Promują patriotyzm konsumencki, wprowadzają modę na „lokalność”.

Karol Skorek jest jednym z działaczy Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników „Swojak”. Promują patriotyzm konsumencki, wprowadzają modę na „lokalność”. Rozmawiamy o ideach „Swojaka” w czasie, gdy społeczeństwa zderzyły się z pandemią koronawirusa.

Reprezentuje Pan Stowarzyszenie Przedsiębiorców i Rolników „Swojak”. Jak można najprościej określić czym się zajmujecie?

SPiR SWOJAK posiada dwa zasadnicze cele. Po pierwsze, promujemy patriotyzm konsumencki. Po drugie, zabiegamy o wolność ekonomiczną. Nasza wizja patriotyzmu konsumenckiego zasadza się jednak na dobrowolności. Nie chcemy nikogo przymuszać, by kupował polskie produkty – my tylko zachęcamy i informujemy. 

Jako „Swojak” od lat propagujecie „lokalność”. Czy spodziewał się Pan takiej sytuacji, że globalne zdarzenie może przerwać globalne dostawy? Co możemy zrobić, żeby jak najbardziej ułatwić produkcję potrzebnych dóbr „na miejscu”?

Nagle okazuje się, że jesteśmy bezradni jak dzieci, gdyż nie mamy maseczek, środków bakteriobójczych czy respiratorów. Do tego każde państwo w dobie kryzysu zaczęło dbać o swój własny interes, ograniczając eksport powyższych dóbr. Dlatego też silny przemysł krajowy to jest bufor bezpieczeństwa w sytuacji zagrożenia.

Odpowiadając na drugą część pytania. Włochy zbudowały siłę swojego przemysłu farmaceutycznego na tym, że przez długi czas nie przestrzegały prawa patentowego odnośnie leków. Obecne państwo polskie nakazało PKN ORLEN , jako spółce skarbu państwa, produkcję płynu do dezynfekcji. Nad całym procesem czuwała Służba Celno-Skarbowa, ze względu na konieczność użycia alkoholu. W końcu nie chcemy, jako politycy, by tak ważne towary były produkowane przez każdego! Puenta tych dwóch przykładów jest następująca: państwo przez swoje regulacje zabija produkcję i przedsiębiorczość. 

Przecież każdy, kto posiada aparaturę do pędzenia bimbru, może również z powodzeniem zacząć produkcję środków bakteriobójczych. To nie jest produkt skomplikowany technologicznie. Wystarczy połączenie spirytusu, wody i kilku olejków. Trzeba tylko pozwolić ludziom na swobodne działanie. Jeżeli nad każdym szarakiem chce stać urzędnik z banderolą, to trudno oczekiwać jakiegoś gospodarczego cudu.

Czy Pana zdaniem pandemia COVID-19 przyczynia się do większego zainteresowania patriotyzmem konsumenckim?

Ze względu na to, że duży odsetek populacji o wiele więcej czasu spędza w domu,  do łask wraca tradycyjne żywienie. I w tym aspekcie wzrasta zainteresowanie produktami lokalnymi. Cieszą mnie również wypowiedzi profesora Eryka Łona, który w swoim publicznych wystąpieniach podkreśla, że do pokonania obecnej recesji potrzebny jest patriotyzm gospodarczy.

Jak przedsiębiorcy odbierają obecne obostrzenia w zakresie działalności ekonomicznej spowodowanej pandemią? 

Fryzjerki i kosmetyczki siedzą dzisiaj w domach z depresją. Hotelarze snują się po swoich pustych budynkach niczym duchy. Kucharze i kelnerzy myślą o przekwalifikowaniu. To tylko nieliczne przykłady z ogromu pesymizmu jaki zapanował wśród będących na własnym rozrachunku. Dostrzegam coraz większe pokłady frustracji w społeczeństwie.

Nie podoba mi się natomiast pewna hipokryzja obecnej sytuacji. Z jednej strony mamy aparat państwa: polityków, urzędników, nauczycieli, policję. Ta strona posiada pełne benefity: trzynastki, skrócony czas pracy, wypłaty na czas. Z drugiej strony mamy sektor prywatny, który o każdą złotówkę musi walczyć. Wielu przedsiębiorców jak nie pracuje, to nie ma na chleb, gdyż żyją z dnia na dzień. Nawet ci bogatsi przedsiębiorcy nie są w stanie przez kilka miesięcy utrzymywać się z oszczędności. Nie podobają mi się konferencje prasowe, w której nagle premier ogłasza: „Społeczeństwo – macie problem. Rząd się sam wyżywi”. Dlaczego np. sektor publiczny w ramach solidaryzmu nie ograniczy swoich pensji o 20-30%? Dzisiaj nawet najpotężniejsze przedsiębiorstwa redukują czas pracy. Skoro cierpimy, to wszyscy powinniśmy równomiernie ponosić skutki tego kryzysu.

W jaki sposób ocenia Pan działalność państwa w zakresie walki z pandemią?

Nie jestem libertarianinem. W czasie kryzysu, moim zdaniem, państwo ma prawo ograniczać wolność obywatelską. Problemem jest jednak to, że aparat państwa wrócił do rozwiązań stosowanych przez poprzedni, słusznie miniony ustrój ludowy. Politycy rozpoczęli program pastwienia się nad swoimi obywatelami. Ja nie widzę tutaj partnerstwa, wspólnej chęci rozwiązywania problemów, chęci przełamania impasu. Instytucje państwowe, takie jak policja czy Sanepid, otrzymały dyspozycje dotyczące konieczności nakładania mandatów i kar administracyjnych. I te odgórne przykazania są bezwzględnie egzekwowane. Stąd widzimy tyle dantejskich scen w Internecie z interwencjami, które mają charakter żenujący. Zamiast pouczać i tłumaczyć, zaczęto bezwzględnie karać Polaków.  

Raz Minister Zdrowia mówi, że maseczki są przeciwskuteczne, a za jakiś czas całkowicie zmienia zdanie i nakłada obowiązek ich noszenia. Jednego tygodnia nie możemy wchodzić do lasu, a po chwili stwierdzamy, że jednak możemy, gdyż był to zapis bezsensowny. Korzystamy niemalże swobodnie z supermarketów, ale na Kościół nakładamy drakońskie ograniczenia co do ilości osób na mszy.  Odnoszę wrażenie, że rządzą nami osoby nieodpowiedzialne, które podejmują decyzje emocjonalne, impulsywne, a nie rozumowe. Tutaj nie ma jakiegoś głębszego planu, tylko z dnia na dzień wchodzą nowe rozwiązania prawne bez żadnego Vacatio legis.

Z Karolem Skorkiem rozmawiał Piotr Dymiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content