Odwiedziliśmy Karpacką Troję w trakcie Festiwalu archeologicznego „Dwa oblicza”. Na terenie skansenu odkryto najstarszą osadę obronną w Polsce. Był to ważny ośrodek władzy we wczesnym średniowieczu, na co wskazuje rozmiar grodu i znalezione przedmioty tj. srebrny trzewik czy bogato zdobiony sztylet.
Wehikuł Czasu
Karpacka Troja to skansen archeologiczny, oddział muzeum podkarpackiego w Krośnie. Znajduje się w Trzcinicy, która jest oddalona od Krosna o około 30km i nie jest połączona transportem zbiorowym z Krosnem, przez co osoby w gorszej sytuacji finansowej czy nieposiadające auta mają ograniczone możliwości uczestnictwa w tym niesamowitym wydarzeniu. Aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom Fundacja Pasjonauci, we współpracy z krośnieńską firmą przewozową “Miś” kolejny raz zabrała zwiedzających z Krosna do Trzcinicy. Dzięki uprzejmości Przedsiębiorstwa Społecznego Lanka uczestnicy dostali darmowy kupon na jedzenie – zapiekanka była pyszna! A kapsalon w niczym mu nie ustępował. Dziękujemy za wsparcie także fundacji Enea, posłance Joannie Frydrych, posłowi Piotrowi Babinetzowi oraz Piotrowi Rycerskiemu (Szef Gabinetu Politycznego Ministra Aktywów Państwowych).
Poczuj się jak Słowianin!
Zwiedzanie zaczęliśmy od wystawy stałej, która prezentuje sceny z życia naszych przodków. Następnie ruszyliśmy do wojów, którzy nauczyli nas strzelania z łuku i rzucania toporem. Rekonstruktorzy zaprezentowali, jak należy trzymać łuk, nałożyć strzałę na cięciwę i wycelować. Można było się poczuć jak Robin Hood! Co odważniejsi ochotnicy rzucali toporem w drewniany cel, co było znacznie trudniejsze niż łucznictwo.
Następnie przeszliśmy do placu bojowego, na którym odbywały się pokazy konne – jeźdźcy strzelali z łuku w galopie w tarcze. Wycelowanie w cel nieruchomy stanowi nie lada wyzwanie, a co dopiero kontrolując konia samymi nogami, przy dużej prędkości. Zobaczyliśmy też rodzaje cięć szablą z konia.
Mieliśmy okazję posłuchać muzyki z epoki na rekonstrukcjach instrumentów takich jak gitarolutnia. Oczywiście nie mogło zabraknąć piosenek z Wiedźmina, w tym „Grosza daj wiedźminowi” po czesku. Muzyka w połączeniu z polem namiotowym pełnym rzemieślników i rekonstruktorami w strojach z epoki tworzyła niepowtarzalny klimat, a biegające z drewnianymi mieczami dzieci w tunikach dodawały realizmu całej scenerii. Widzieliśmy, jak jubiler robi ozdoby, wykuwanie monet przez mincerza, wypalanie glinianych misek przez garncarza i pracę cieśli. Odwiedzający mogli na stoiskach kupić przedmioty wytwarzane metodami naszych przodków – od kolczugi, przez bransolety po miód.
Zdobycie grodu
Przed 14 ruszyliśmy na wały razem z innymi odwiedzającymi i drużynami rekonstruktorów m.in. z Polski, Czech i Słowacji – po schodach na wały aby obejrzeć inscenizację zdobycia grodu. Wojowie w pełnej zbroi podzieli się na grupę atakujących i broniących po dwóch stronach mostu. Kobiety przyniosły im w glinianych naczyniach wodę i zagrzewały do boju okrzykami. Usłyszeliśmy bębny – zaczęła się bitwa.
Kolumny wojów z okrzykiem bojowym na ustach ruszyli na siebie, na most prowadzący do grodu – z przodu tarczownicy, którzy osłaniali czoło, za nimi włócznicy i wojownicy z długimi toporkami, którymi mogli wyrwać tarczę przeciwnika. Gdy tarczownicy padli martwi, do boju ruszyli mężczyźni z mieczami. Pokonani po obu stronach spadali do fosy i padali na most, ale to nie powstrzymało wojowników przed natarciem. Posypały się strzały – atakujący celowali w obrońców na murze, broniący w przeciwnych łuczników. Wały obronne to konstrukcja drewniana, więc wrogowie użyli płonących strzał! Najeźdźcy trafili w wieżyczkę nad bramą, dym i ogień rozproszyły siły mieszkańców grodu i ten moment przesądził o bitwie. Gród został zdobyty, sztandary zwycięskich drużyn zawisły nad bramą. Kosztowności zostały zgrabione, a kobiety wzięte w niewolę. Tym razem wygrał najeźdźca.
Pasjonauci