„Mam im dać z głodu zdychać, albo zamarznąć, gdy jest mróz”? – mówi Pani Stanisława, która zapoczątkowała pomoc dla bezdomnych kotów na terenie ogródków działkowych „Rajsy”. Nie jest to proste „dokarmianie”, a zorganizowana akcja, w którą angażują się emeryci i młodzież.
Wyraźnie to zaznaczmy na samym wstępie: nie chodzi o bezmyślną pomoc prowadzącą do rozmnażania bezpańskich zwierząt, które później cierpią. Poza dokarmianiem, koty mają zapewnioną opiekę weterynaryjną, są sterylizowane, mają zapewnione ciepłe kryjówki na zimę. Dla części z kociaków, opiekunki szukają domów. „Kot z działek” to nie zawsze dzikus. Wiele z nich może być szczęśliwych znajdując dom i kochająca rodzinę.
Koty z działek bywają nieufne. Zachowują dystans, zwłaszcza do obcych, wolą by ich nie dotykać. Nie wiadomo jak złe doświadczenia mogą mieć z niektórymi ludźmi. Mogły zostać kiedyś uderzone, lub ktoś czymś w nie rzucał. Chociaż koty domowe towarzyszą ludziom od tysięcy lat, szczególnie rolnikom, którym pomagały w walce ze szkodnikami, obecnie nie wszyscy są przyjaźnie nastawieni do ich obecności na terenach ogródków działkowych.

Podejście Pani Stanisławy, emerytki z Krosna, jest na tym tle wyjątkowe. Wraz z mężem przygotowują ciepłe „domki” dla kotów na zimę, żeby mogły chronić się przed mrozem. Są to solidne konstrukcje często zrobione z rzeczy, które inni uznali za śmieci. Często nie muszą wykonywać „domków” sami, nie brakuje ludzi dobrej woli, którzy pomagają.
Dużym wyzwaniem jest dokarmianie zwierzaków. Okazuje się, że cała akcja ma znakomitą logistykę. Kilka osób podzieliło się „dyżurami”, każdy ma swoje dni, w których karmi koty odwiedzając działkę. Także w zimie.

– Koty wychodzą do bramy, żeby nas przywitać i idą z nami aż dostaną jedzenie. To jest niesamowite, jak nas rozpoznają, albo jak skaczą w zaspach po naszych śladach – mówi Stanisława.
Jak wspomnieliśmy na początku, to nie tylko opieka, ale i bardziej systemowe działanie na rzecz ograniczenia bezdomności kotów. Zwierzęta są wyłapywane. Niektóre znajdują domy, a inne, po sterylizacji, wypuszczane są na wolność. Takiemu kotu weterynarz przycina nieco jedno ucho. Dzięki temu z daleka widać, że tego kota nie trzeba już wyłapywać.
– Początkowo sami finansowaliśmy sterylizację – mówi Pani Stanisława. Teraz udało się na ten cel pozyskać pomoc gminy. – Na początku odpowiadali mi, że za ten teren odpowiada już Miejsce Piastowe i nie mogłam uzyskać pomocy z Krosna – relacjonuje Stanisława.
– Są tu jeszcze trzy niewysterylizowane kocice. Niełatwo je złapać. Jeden kot broniąc się mocno podrapał mojego męża. Teraz dzięki zbiórce, kupimy nie tylko karmę, ale i specjalną rękawicę – mówi Stanisława.
Sterylizacja niestety nie wszystko rozwiąże.
– Koty są wyrzucane na działki. Widzimy, że czasem pojawiają się nowe, odchowane, widać, że były gdzieś u kogoś w domu. Możliwe, że tak kończą niechciane prezenty – mówi Marysia, która jest jedną z młodych osób pomagających bezdomnym zwierzakom na działkach. Organizuje zbiórki karmy i pieniędzy, pomaga dostarczać karmę i wyłapywać koty. Pomoc dostarczają prywatne osoby i firmy, nieraz anonimowo. Ostatnio dostawę karmy, za pośrednictwem naszej Fundacji, przekazała Kamila, która poprosiła o nią, zamiast kwiatów na swój ślub, a następnie rozdysponowała w kilka miejsc dla potrzebujących zwierząt.
Swoją historią adopcji „działkowca” podzieliła się z nami pani Gabriela:
Adoptowałam z działek mała kotkę. Gdy trafiła do mnie miała około 8/9 tygodni. W sumie trafiła do mnie jako do domu tymczasowego. Potrzebne było bezpieczne miejsce dla niej, gdyż była podrzucona na działki jako mały kociak i starsze koty nie bardzo dopuszczały ją do jedzenia. Kotka była wystraszona. Kuliła się jak mały jeżyk, do tego na grzbiecie ma taką twarda sierść jak nutria i pani weterynarz do której zabrałyśmy ją z działek nazwała ją Jeżynka i tak już zostało. Jeżynka przez pierwszy czas była trochę przestraszona. Siedziała skulona w kącie pokoju. Dosłownie kilka dni minęło i stała się miziastą przytulanką. Już wtedy myśl, że miałam szukać jej domu odchodziła gdzieś w tył głowy. Natomiast w domu miałam już kotkę, która była bardzo charakterna. Wiedziałam że wprowadzenie Jeżynki nie będzie łatwe ze względu na Tosię, która pazurki i ząbki używała na co dzień gdy coś jej nie przypasowało. A co dopiero gdy zobaczyłaby małą kotkę na swoim terenie. No ale jak oddać małą, słodką kicię która nam zaufała i widać że już wtedy była wdzięczna za „ratunek”. Zastosowałam technikę bezpiecznego wprowadzania kotki. Początki były bardzo trudne. Jeżynka lgnęła do Tosi a Tosia fuczała, buczała i pokazywała pazurki. Po 2 miesiącach było odrobinę lepiej. Po 2,5 Tosia zaczęła w miarę akceptować Jeżynkę. No i tak już tak 9 miesięcy się tolerują. Nie mogę powiedzieć żeby Tosia pałała do Jeżynki miłością ale biją się już tylko w ramach zabawy. Generalnie Jeżynka jest bardzo wdzięcznym kotkiem. Jak tylko siadam na sofie z kawą ona zaraz przybiega i kładzie się na moich kolanach. Domaga się głaskania i przytulania. Zawsze ze mną śpi. Jest bardzo towarzyska. Generalnie bardzo polecam. Uważam że takie „biedy” są dużo bardziej wdzięczne za pełna miskę i towarzystwo człowieka.

W czasie kilku ostatnich miesięcy dom znalazło już 8 kotków. Większość zamieszkała w Krośnie i okolicach, a jeden został Warszawiakiem. Obecnie Marysia szuka domów dla Misiuni i Belli.


Misiunia ma około roku, jest przyjazna, lubi głaskanie i przebywanie blisko człowieka. Została wysterylizowana.


Bella jest przyjazna, miziasta i lubi być głaskana. Ma około 7-8 miesięcy, jest wysterylizowana
[…] również dziko żyjącymi kotami. O paniach pomagających bezdomniakom na działkach w Rajsach, pisaliśmy w czerwcu. Nie wszyscy „karmiciele” mogą liczyć na pomoc instytucjonalną. Często karmę i […]