“Niech rzeka w tej dolinie nie stoi, a płynie”

w dniach 4-6 czerwca odbył się w Myscowej weekendowy happening przygotowany przez kolektyw Siostry Rzeki i Fundację Greenmind w ramach projektu Obywatele dla Wody

Piękna kraina w Beskidzie Niskim wraz ze swoją niepowtarzalną przyrodą oraz swoimi czworonożnymi i skrzydlatymi tubylcami, mała wioska Myscowa, która ubiegłym roku skończyła 600 lat wraz ze swoimi mieszkańcami, ich domami, gospodarstwami, historiami i wspomnieniami, piękny, zabytkowy kościół. Czy to wszystko zostanie unicestwione żeby zrealizować inwestycję za miliard złotych, która planowana w latach 60, dziś, zdaniem ekspertów nie ma ani sensu ani prawa powstać? 

“Nie wierzcie w zbiorniki! Nasz dom jest nad Wisłoką!” Pod tym hasłem, w dniach 4-6 czerwca odbył się w Myscowej weekendowy happening przygotowany przez kolektyw Siostry Rzeki i Fundację Greenmind w ramach projektu Obywatele dla Wody. Ich celem były spotkania z mieszkańcami i rozmowy na temat planowanej budowy zapory na rzece Wisłoce oraz przyszłości ich i tego miejsca.

 – “Chcemy nagłaśniać, że zapory i sztuczne zbiorniki, takie jak ten planowany Kąty-Myscowa nie ochronią nas przed suszami i powodziami. To jest mit, którym władze karmią nas, wydając miliardy na regulację rzek, niszcząc przy tym przyrodę. Lokalizacja tego zbiornika tutaj w Myscowej w żaden sposób nie spowoduje, że Jasło będzie bezpieczne przed powodziami – mówi Cecylia Malik, artystka i aktywistka z Kolektywu Siostry Rzeki.”

 Do Myscowej wybraliśmy się w niedzielę, 5 czerwca żeby porozmawiać ze zwolennikami i przeciwnikami budowy zapory na Wisłoce. Pierwszych “przeciwników” spotykamy już po drodze, to krowy, które ubiegłym roku przy wsparciu swoich gospodarzy i kolektywu Siostry Rzeki zaprotestowały przeciwko zalaniu ich pastwisk. Jasno dały do zrozumienia, że “mają tam wypas” i “zapora im nie pasi”. Podziwiając coraz rzadszy już widok pasących się krów jedziemy dalej, dojeżdżamy do rzeki, na której jest tylko podwieszana kładka. Jak nic pomyliliśmy drogę… Od pana wypoczywającego nad wodą dowiadujemy się, że nic z tych rzeczy, jesteśmy na “głównej” drodze do Myscowej a rzekę musimy pokonać przez bród. Dla nas mieszczuchów była to nie lada atrakcja, ale kiedy uświadomiliśmy sobie, że mieszkańcy Myscowej żyją tak na co dzień i że kiedy stan rzeki podnosi się, muszą nadkładać wiele kilometrów żeby dostać się do lekarza, szkoły, pracy, nasz entuzjazm nieco opadł. Dlaczego tutaj nie ma mostu, skoro kilka kilometrów wcześniej przejeżdżaliśmy przez piękny, nowy most? Za chwile dowiemy się dlaczego. Nie opłaca się, przecież “lada chwila” to wszystko zostanie zalane i Myscowa zniknie z powierzchni ziemi, więc nie ma sensu inwestować. 

Tak protestowały krowy, które w Myscowej żyją i „pracują” oddając mleko do mleczarni w Jasienicy Rosielnej

Dojeżdżamy na miejsce, naszą uwagę zwracają unoszące się wysoko nad Myscową balony. Pierwsze skojarzenie, balony uciekły dzieciom. Ale nie. To artysta Mikołaj Cieszewski postanowił uzmysłowić mieszkańcom, dokąd będzie sięgać woda i żeby każdy mógł zobaczyć, co zniknie pod jej powierzchnią. Balony z helem, unoszą się na wysokości lustra wody planowanego zbiornika. Jedyna myśl, jaka do nas przychodzi, to szok i niedowierzanie…

Mikołaj Cieszewski postanowił uzmysłowić mieszkańcom, dokąd będzie sięgać woda i żeby każdy mógł zobaczyć, co zniknie pod jej powierzchnią. Balony z helem, unoszą się na wysokości lustra wody planowanego zbiornika
Balony pokazują na jakiej wysokości będzie lustro wody planowanego zbiornika Fot. Stan Baranski

Happening odbywa się w centralnym punkcie wsi, pod Domem Strażaka. Spotykamy jedną z Sióstr Rzek, która zaprasza nas na poczęstunek i opowiada pokrótce co tutaj się dzieje. Aktywistki zaprosiły mieszkańców Myscowej na “drugie śniadanie” żeby porozmawiać o sensie budowy zapory Kąty-Myscowa i o niewiadomej przyszłości mieszkańców, ich domów, dobytku, ziemi. Dowiadujemy się rzeczy dla nas najsmutniejszej, znaczna część mieszkańców nie wierzy już, że ta zapora w ogóle powstanie, przecież “obiecują” ją od 100 lat. Nie wierzą, więc nie czują potrzeby protestowania. Część z nich już nawet pogodziła się z wizją ewentualnego przesiedlenia i upatrują w odszkodowaniu szansy na “nowe, lepsze życie”. A co z tymi, którzy nie wyobrażają sobie życia gdzie indziej? Wydaje się, że nie wierzą a być może to tylko wyparcie, a w głębi duszy boją się co będzie. To właśnie między innymi po to to wydarzenie, aktywiści chcą uzmysłowić, że Wody Polskie naprawdę dążą do zbudowania zbiornika i, że Myscowa może przestać istnieć. Cecylia z kolektywu Siostry Rzeki opowiada nam, co wydarzyło się od początku weekendu. Były warsztaty plastyczne, wspólne szycie baneru, wernisaż wystawy, rozmowy przy ognisku. W sobotę odbył się również spacer po dnie planowanego zbiornika, wraz z przewodnikiem Sławkiem Springerem. Siostry Rzeki przebrane były za Strażniczki Wisłoki, na głowach miały ręcznie robione kapelusze-ryby, a w dłoniach totemy z przedstawicielami fauny doliny Wisłoki, których poznały dzięki ekspertyzie przyrodniczej dla zbiornika Kąty Myscowa. Aż żal, że do Myscowej udało nam się dotrzeć dopiero w niedzielę.

Protest mieszkańców Myscowej wraz z Kolektywem Siostry Rzeki i Fundacją Greenmind przeciwko budowie zbiornika i zapory na Wisłoce
Fot. Tomasz Kaczor

Próbujemy dowiedzieć się, dlaczego zbiornik, który ma być wybawieniem dla Jasła i “atrakcją turystyczną” w regionie tak naprawdę nigdy nie powinien powstać. Trafiamy na pana Jacka Engela, prezesa Fundacji Greenmind, od którego dowiadujemy się m.in. , jakie w tej sprawie jest stanowisko ekspertów od hydrologii. Okazuje się, że (oprócz “polityki”) nie ma żadnych argumentów za budową zbiornika. Z głową pełną myśli, niedowierzania ale i nadziei idziemy na spacer po okolicy. Nie ma przesady w tym, że to raj, raj do którego mamy z Krosna tak blisko, a który ktoś chce zniszczyć w imię opacznie pojętego “rozwoju”. Patrzymy na lasy i łąki, które jeszcze są domem dla takich gatunków jak ryś, orzeł przedni, kumak górski, orlik krzykliwy, piskliwiec, brzanka, warcabnik szantawiec….i wielu innych. Co z nimi będzie, ich nikt nie przesiedli, nie dostaną odszkodowania… Zwieńczeniem weekndowego happeningu jest uroczyste odsłonięcie kapliczki z Ikoną Matki Boskiej Rzecznej, opiekunki Myscowej, namalowanej przez malarkę z Jasła, Martę Jamróg. Ma strzec doliny i mieszkańców. Czy uda jej się uchronić przed zalaniem bioróżnorodny raj, czy zostanie zatopiona razem z modlitwami i nadzieją na zwycięstwo dowodów naukowych nad polityką i propagandą? Myscową opuszczamy trochę ze smutkiem a trochę z nadzieją, naładowani pozytywną energią i pełni wdzięczności, wdzięczności dla aktywistów, którzy chociaż działają na terenie całego kraju, skupili swoją uwagę na maleńkiej Myscowej i jej mieszkańcach. Dziękujemy kolektywowi Siostry Rzeki za szerzenie świadomości i edukację, jakim skarbem są naturalne rzeki i jak ważna jest ich ochrona, a Fundacji Greenmind za solidną dawkę wiedzy i otworzenie oczu na sprawy, o których nie mieliśmy pojęcia.  

Udało nam się skontaktować z panią Dominiką, dla której to miejsce jest jedynym Domem, jaki sobie wyobraża. “Jestem w grupie mieszkańców, którzy są przeciwni inwestycji budowy zapory. Nasza wieś to ewenement przyrodniczy. Znajduje się w 4 obszarach Natury 2000 i sąsiedztwie Magurskiego Parku. W większości jesteśmy rolnikami, którzy by żyć tak jak do tej pory potrzebują ogromnych areałòw ziemi by mòc wypasać nasze zwierzęta. Tymczasem wysiedlenia planuje się na obszarze ok 400 ha. Nie ma alternatyw dla nas co moglibyśmy robić dalej I z czego żyć. Propaganda Wòd Polskich mówi, że mieszkańcy czekają na zaporę, tymczasem ponad połowa gospodarstw, która ma zostać zalana jest przeciwko ” 

Pasjonauci/Zielone Krosno

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content