Wiosna, marzec, a co za tym idzie kocie amory kończące się najczęściej kocimi dramatami. Dramatami, za które odpowiedzialni jesteśmy my, ludzie. O konieczności sterylizacji w kontekście walki z kocią bezdomnością pisaliśmy już nie raz. Dzisiaj chcemy poruszyć ten temat również w kontekście korzyści, jakie płyną z zabiegu dla kota oraz jego opiekuna.
Podstawowym, jak nie jedynym powodem kociej bezdomności jest niesterylizowanie. Jeżeli chodzi o koty wolnożyjące, sprawa jest prosta. Im więcej zwierzaków zostanie poddanych zabiegowi, tym mniej małych kotków urodzi się, często po to tylko by umrzeć w cierpieniu. Pamiętajmy, że jedna wysterylizowana kotka, to setki uratowanych od cierpienia kocich istnień.
O ile ludzie chętnie dokarmiają koty, które przychodzą np. do miejsca ich pracy, o tyle już rzadziej chce im się podjąć wysiłek i zainteresować się, czy kot jest zdrowy, wykastrowany. Przecież nakarmiłem, sumienie mam czyste, kotek jest grubiutki, puchaty, na pewno szczęśliwy. Ale ten szczęśliwy kotek okazuje się kicią, która za miesiąc przyprowadza pod Twoje biuro 5 małych puchatych kuleczek i patrzy na Ciebie oczami kotka ze Shreka: ”Teraz będę przychodzić na jedzonko z moimi dziećmi, pomóż mi je wychować, jedno jest chyba chore, zrób COŚ”. Jesteś przerażony, dzwonisz do “animalsów” i z takimi samymi oczami kota z bajki mówisz “Zróbcie COŚ”. Tylko co? Kota z ulicy nie można wziąć tak po prostu do Kociarni, bo jest nieszczepiony, może być chory, mieć pasożyty. Zrobić COŚ mogłeś Ty, kilka miesięcy wcześniej. Np. zadzwonić do OTOZu, albo do gminy, albo zorganizować w firmie zbiórkę na sterylizację i trochę miejsca w magazynie albo biurze żeby przez tydzień przetrzymać kicię w klatce po zabiegu. Ale po co, przecież KTOŚ, COŚ zrobi, nie? Powiedzmy, że kicia miała szczęście i znalazł się dom tymczasowy dla niej i maluchów. Niestety, okazało się, że jej dzieci mają koci katar. Da się wyleczyć ale potrzebna jest kasa. OTOZ puszcza w Internecie zbiórkę ilustrując zdjęciami zasmarkanych maluszków z zaropiałymi oczami. No kto by się nie ulitował. Dlaczego tak łatwo przekonać ludzi do wsparcia leczenia chorych maluchów a tak trudno do wsparcia sterylizacji kotek? Przecież jeżeli maluchów będzie rodziło się mniej, łatwiej będzie pomagać tym, które przyszły na świat. To takie proste, a jednocześnie takie trudne do wytłumaczenia i do wpojenia w świadomość społeczeństwa.

Wieść gminna niesie, że małe słodkie kuleczki szybko znajdują domy i to w sumie nie jest aż taki problem. No niezupełnie. Małe słodkie kuleczki znacznie częściej umierają na rozmaite choroby, lub z głodu bo ich matkę przejedzie samochód. Mogą też zostać zjedzone przez lisa albo jastrzębia, kiedy mama zostawi je w “bezpiecznym” schronieniu a sama pójdzie poszukać jedzenia. Kotka może też zaprowadzić swoje dzieci do miłych ludzi, którzy czasem ją dokarmiali, z nadzieją, że pomogą jej się nimi zaopiekować. Ci ludzie w najlepszym razie zawiadomią “Animalsów”. A w gorszym? Pomysłów na pozbywanie się niechcianych kociąt ludzie mają mnóstwo, ale że wystarczy w tym celu wykastrować kotkę, do głowy im nie przyjdzie…
A co w przypadku kotów, które mają swoich właścicieli? Wydawać by się mogło, że ludzie wiedzą, czym skończy się spotkanie kotki w rui z niewykastrownaym kocurem ale coroczny wysyp małych kociąt “do oddania” na wszelkich portalach ogłoszeniowych pokazuje, że chyba jednak nie do końca. Czy to brak edukacji seksualnej, czy tylko wyobraźni, tego nie wiem. Wiem natomiast, że nie byłoby tych ogłoszeń i nie byłoby problemu, gdyby „wychodzące” kotki były sterylizowane. Dlaczego ludzie tego nie robią? Bo drogo, po co, bo kto to widział działać wbrew naturze, bo…jeszcze parę innych ludowych mądrości, na czele z tą, że kotka musi mieć młode chociaż raz bo…no właśnie bo co? To wierutna bzdura ale nawet największa bzdura powtarzana setki razy, przekazywana z pokolenia na pokolenie nabierze mocy prawdy. Można co prawda zapytać weterynarza albo poszukać informacji w Internecie ale po co? Lepiej utrwalać mity. O zabiegu warto pomyśleć również, kiedy jesteśmy opiekunami kocurka. Wykastrowane kocury “wychodzące” rzadziej oddalają się od domu, nie wdają się raczej w bójki ale wbrew opinii, nie stają całkowitymi kocimi łajzami. W przypadku kotów “niewychodzących” problem niekontrolowanego rozrodu nie występuje a jednak ich opiekunowie najczęściej decydują się na kastrację swoich futrzaków. Po co? Dla ich dobra i dla swojego też. Co w takim razie oprócz zapobiegania rozmnażaniu daje kastracja?
Czym jest sterylizacja, a czym kastracja.
Przyjęło się, że kastruje się kota a sterylizuje kotkę. No niezupełnie. Kastracja i sterylizacja to dwa różne zabiegi i mogą dotyczyć zwierzaków obu płci. Sterylizacja to zabieg typowo antykoncepcyjny. Polega na podwiązaniu jajowodów u samic i nasieniowodów u samców. Zapobiega jedynie rozrodowi, nie powoduje zmian w zachowaniu zwierzaków i nie chroni przed chorobami. Kastracja to całkowite usunięcie jajników, macicy i jajowodów u kotek oraz jąder u kotów. W wyniku tego zabiegu przestają być produkowane hormony płciowe. Zwierzak nie ma popędu, co skutkuje zmianami w jego zachowaniu, zmianami raczej pozytywnymi z punktu widzenia opiekuna. Kocury nie znaczą terenu a ich mocz nie ma charakterystycznego przykrego zapachu. U kotek zostaje wyeliminowane uporczywe pomiaukiwanie, typowe dla okresu rui. Koty wykastrowane żyją też średnio dłużej ponieważ wyeliminowane zostaje ryzyko wielu chorób, w tym nowotworowych. Opiekunowie często boją się, że ich pupil roztyje się po kastracji, a to zależy przecież tylko od nich. To przecież opiekun decyduje, co i w jakiej ilości je kot (oczywiście niewychodzący). Warto przestawić futrzaka na karmę dedykowaną kastratom, nie przekarmiać, zapewnić codzienną porcję ruchu i nasz zwinny mruczek raczej nie zamieni się w Garfilelda.

Jak przygotować kota do zabiegu?
Trzeba zacząć od znalezienia dobrej lecznicy. Dobrze jest zapytać lekarza o szczegóły, bo w różnych lecznicach, procedura może być różna. Warto dowiedzieć się, czy kotek jest “wypisywany” do domu już w pełni wybudzony. To ważne, żeby ewentualne komplikacje spowodowane narkozą ujawniły się w gabinecie, nie w domu. W przypadku kotek, warto dopytać czy cięcie będzie “tradycyjne”, czy boczne, oraz czy lecznica zapewnia ubranko pooperacyjne, czy trzeba mieć własne. Ubranko jest ważne, zastępuje opatrunek i zapobiega rozlizywaniu rany. Sprawdzi się lepiej niż kołnierz! Od lekarza dowiesz się też, jak odpowiednio przygotować kotka do zabiegu i jak zaopiekować się nim po. Kocurki szybko dochodzą do siebie, po kilku dniach już nie pamiętają, co się wydarzyło. U kotek rekonwalescencja trwa około 2 tygodni, podczas których dobrze jest ograniczyć kici ruch (tak wiem, to nie łatwe ale na pocieszenie powiem Wam, że w “kubraczku” koteczka będzie spokojniejsza niż zazwyczaj). Planując zabieg warto zapytać weterynarza o wszystkie nurtujące nas sprawy, w myśl zasady, że nie ma głupich pytań, bo najważniejsze żeby nasz pupil był pod najlepszą opieką. Warto też dowiedzieć się, czym jest syndrom „depresji kubraczkowej”. To, że Wasza kicia jest osowiała nawet kilka dni po zabiegu, nie musi oznaczać komplikacji, to może być po prostu reakcja na ubranko, którego noszenie nie jest dla kota naturalną sytuacją. Oczywiście objawów nie można bagatelizować, trzeba obserwować futrzaka i w razie potrzeby skonsultować się z weterynarzem, bo to może być poważniejsza sprawa niż niechęć do ubranka. Kubraczek można zdjąć np. na czas karmienia ale ważne, żeby go później dobrze założyć bo „kotełki” są sprytne i jeżeli będzie za luźno, wyjdą z niego niczym wąż ze skóry.

Jeżeli chodzi o zabiegi i opiekę po nich dla kotów wolnożyjących, trzeba pamiętać, że rządzą się trochę innymi prawami. Jeżeli macie w swoim otoczeniu takie koty i chcielibyście zająć się ich wysterylizowaniem, warto zgłosić to do osób, które będą wiedziały jak dobrze to zorganizować. Na terenie Krosna proszę kontaktować się z OTOZ Animals lub Pomoc dla bezdomnych zwierząt – Krosno (Facebook) a w pozostałych miejscowościach z urzędami gminy. Możecie również pisać albo dzwonić do Pasjonautów ([email protected] 509 183 371), postaramy się pomóc.
Apelujemy żeby przekonywać swoich krewnych i znajomych i tłumaczyć im jak ważna jest sterylizacja kotów i kotek. To jednorazowy wydatek (często dofinansowywany przez gminę) a rozwiązuje problem niechcianych kociąt i chroni nasze zwierzaki przed wieloma chorobami. Naprawdę warto to zrobić, żeby kot dobre życie MIAU.
Gaba