Prezydent Miasta Krosna tworzy wyjątki od uchwalonej przez Radę Miasta Uchwały. Rada uchwały nie zmienia, ale akceptuje, że prezydent jej nie wykonuje. Skutkuje to cierpieniem zwierząt i niedopełnieniem ustawowego obowiązku.
Było tak
Sytuacja pierwsza. Po mieście biega pies, nawet dwa. Przebiegają przez jezdnię, przez środek skrzyżowania. Zawiadamiamy Straż Miejską, a po chwili nawet zatrzymujemy jednego pieska. Jest wyraźnie oswojony i zadowolony, że ktoś go pogłaskał. Drugi nie ucieka, trzyma się nas, też podchodzi do głaskania. Wkrótce przyjeżdża patrol Straży Miejskiej, jako formacji zobowiązanej do wyłapywania bezdomniaków w miejskim programie przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Na szczęście jeden z psów miał adresówkę, szybko udało się ustalić właściciela. Okazało się, że psy uciekły. Strażnicy Miejscy zabezpieczyli psa, do czasu przybycia opiekuna.
Sytuacja druga: kot bawi się przy krawężniku, wchodzi na jezdnię, wraca na trawnik. Zwierzak jest wychudzony, trochę zaniedbany, bardzo ostrożny, pewnie się boi, ale jest oswojony z człowiekiem. Zawiadamiamy Straż Miejską. …odmowa interwencji. “Nie wyłapujemy dorosłych kotów”. Dlaczego? “Takie mamy wytyczne”. Zaraz, mówię, że przecież w Programie zapobiegania bezdomności, to Straż Miejska jest wskazana do wyłapywania bezdomnych zwierząt. Nie ma tam wyjątków. “Takie mamy polecenia od przełożonych”. Pytamy, czy strażnicy mają to na piśmie, czy w razie czego przełożeni się wyprą bo polecenia są ustne. Cisza.
O co chodzi? Poniżej dwie wersje, krótka i długa.
Wersja krótka:
Prezydent Krosna (oczywiście nie on osobiście, chodzi o polecenia wydawane podległym służbom) nie stosuje w pełni uchwały nakazującej wyłapywanie bezdomnych zwierząt (odmawia wyłapywania dorosłych kotów). W efekcie miasto Krosno nie wykonuje ustawowego obowiązku z zakresu przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Jest to łamanie prawa, dlatego została złożona skarga na Prezydenta.

Wersja Długa:
Prezydent Krosna (a w praktyce podległa mu Straż Miejska) nie wykonują uchwały Rady Miasta Krosna w zakresie obowiązku wyłapywania bezdomnych, dorosłych kotów.
Na spotkaniach z mieszkańcami (np. na tzw. debacie o bezpieczeństwie 7 listopada 2023 roku) Straż Miejska informuje, że “nie wyłapuje się dorosłych kotów”. Podobnie podczas zgłaszania bezdomnego kota telefonicznie, Straż Miejska informuje, że nie wyłapuje takich zwierząt. Są to ustne polecenia przełożonych (Prezydenta i Komendanta) dla strażników. Przy tym jest to niezgodne z uchwalonym przez Radę Miasta programem przeciwdziałania bezdomności zwierząt i niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt. Dlatego została złożona skarga na działalność Prezydenta.
Stan prawny
Rada Miasta Krosna w § 13 uchwały Nr LVIII/1601/23 powierzyła jej wykonanie Prezydentowi Miasta Krosna. Zgodnie z § 3. 1. 2) tejże uchwały, zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom na terenie miasta prowadzone jest “poprzez odławianie bezdomnych zwierząt z terenu miasta”, a w 5) “znakowanie bezdomnych zwierząt poprzez wszczepienie czipu” natomiast zgodnie z § 4. wspomnianej uchwały urząd zobowiązany został do kastracji / sterylizacji kotów w celu ograniczenia populacji.
Tak wygląda stan prawny, który nie jest realizowany. Co istotne, ani w wyjaśnieniach przedstawionych komisji, ani na samej sesji, nikt nie twierdził, że prezydent wykonuje uchwałę w tym zakresie.
Usprawiedliwianie niewykonywania obowiązków
Jak usprawiedliwiano prezydenta? Ano, że i tak Straż Miejska dużo robi, że przecież to głupie, żeby tak wyłapywać wszystkie koty itp. To ostatnie najlepsze. Ktoś np. może uważać, że to głupie, że w centrum miasta jest “strefa zamieszkania” i wolno parkować tylko na wyznaczonych miejscach. Jeśli zaparkuje poza wyznaczonym miejscem to dostanie od Straży Miejskiej mandat, choćby nie wiem jak uważał, że to głupie. Ale sam komendant Straży Miejskiej, publicznie, na sesji (to było nagrywane!) tłumaczy, że nie wykonuje obowiązku nałożonego na niego uchwałą Rady Miasta, bo “to głupie”. I Rada przyznaje mu rację, uznając, że skarga na niewykonywanie uchwały Rady jest bezzasadna.
Nie podważono zarzutu, że uchwała nie jest wykonywana, tylko tłumaczono się, dlaczego się jej nie wykonuje.

Teraz popatrzmy na te tłumaczenia
Cytujemy kolejno istotne fragmenty odpowiedzi na skargę dodając komentarz.
Potwierdzenie odmowy wykonywania uchwalonego obowiązku
Cytat z odpowiedzi radnych: “(…) osoby zgłaszające potrzebę wyłapania zdrowego dorosłego kota kierowane są do Stowarzyszenia OTOZ Animals w Krośnie, którego inspektorzy podejmują decyzję odnośnie dalszych działań związanych ze zwierzęciem (…)”
Komentarz: inspektorzy OTOZ są WOLONTARIUSZAMI. Nawet nie muszą odebrać telefonu, to nie ich zobowiązuje uchwała do wyłapywania zwierząt, tylko Straż Miejską. Działanie na zasadzie “podam Pani numer do animalsów”, jest mniej więcej takie, jakby Policja zamiast interweniować w przypadku zgłoszenia przestępstwa, odesłała na numer telefonu Hufca ZHP.
Zgodnie z uchwałą zwierzę bezdomne ma być wyłapane przez Straż Miejską (wolontariusz, albo przypadkowa osoba może oczywiście pomóc, albo zabezpieczyć zwierzę do czasu przyjazdu strażników), żadna konsultacja z wolontariuszem nie jest potrzebna, ani nie jest wpisana w miejski program przeciwdziałania bezdomności zwierząt. Niepodjęcie interwencji oznacza niewykonywanie uchwały i nie wypełnienie ustawowego obowiązku GMINY. Bo to obowiązek gminy, a nie stowarzyszenia.
Kociarnia nie jest schroniskiem
Zobaczmy dalej, cytujemy: “Członkowie Komisji stwierdzili również, iż zgodnie z zapisami ustawy o ochronie zwierząt „Zabrania się odławiania zwierząt bezdomnych bez zapewnienia im miejsca w schronisku dla zwierząt, chyba że zwierzę stwarza poważne zagrożenie dla ludzi lub innych zwierząt(…) . Dlatego też w każdym przypadku strażnicy konsultują potrzebę wyłapania kota z inspektorami”.
Komentarz: nie można wyłapywać zwierzęcia, jeżeli nie ma miejsca w schronisku… ale OTOZ Animals NIE JEST schroniskiem. Brak miejsca w “kociarni” animalsów nie spełnia ustawowego warunku, przy którym można odstąpić od wyłapania zwierzęcia. Zgodnie z przyjętym przez Radę Miasta programem, Straż Miejska powinna skontaktować się ze schroniskiem w Lesku, i tylko brak miejsca dla kotów w Lesku, może usprawiedliwić odstąpienie od ustawowego obowiązku wyłapania zwierzęcia. Prezydent Krosna, składając wyjaśnienia na piśmie, po prostu poinformował radnych, że nie przestrzega ustawy! …a radni na to: “spoko!”

Ciekawy jest też sposób “konsultowania się z inspektorami”, którzy są jak WOLONTARIUSZAMI. Byłam świadkiem takiej bulwersującej interwencji, kot miał zmiany skórne, braki futra, leżał osowiały..a strażnik przez telefon opisywał komuś, że “to zdrowy kot, to co, nie brać go?” Akurat byłam świadkiem tego, to potrafiłam doprowadzić do interwencji. Okazało się, że ten “zdrowy kot” miał zapalenie płuc. Ile jest takich przypadków w skali roku? Nie wiem, bo nie towarzyszę każdej interwencji.
Nieznajomość ustawowych definicji
Cytujemy dalej: “(…) aby móc właściwie udzielić pomocy zwierzęciu niezbędne jest określenie jego statusu, co w przypadku kotów jest bardzo problematyczne, gdyż wbrew przepisom prawa i definicjom, w rzeczywistości bardzo ciężko jest odróżnić „wychodzącego” kota domowego od kota bezdomnego, czy wolno żyjącego”.
Komentarz: definicja ustawowa jest jasna. Ustawa o ochronie zwierząt definiuje zwierzęta bezdomne w art. 4 pkt 16: “do zwierząt tych zalicza zwierzęta domowe lub gospodarskie, które uciekły, zabłąkały się lub zostały porzucone przez człowieka, a nie ma możliwości ustalenia ich właściciela lub innej osoby, pod której opieką trwale dotąd pozostawały”.
Co to znaczy? Nie masz możliwości ustalenia czyj jest kot, to kot jest bezdomny. Koniec. Mógł się nawet komuś zgubić, cokolwiek… zgodnie z uchwałą i ustawą należy go odłowić i np. sprawdzić czy ma czip. Chodzi o to, żeby mógł wrócić do właściciela, a nie wpadł pod auto. Zatem nie jest prawdą, że jest “problem z rozróżnieniem”. Zwierzak powinien być odłowiony, a następnie podejmuje się działania w celu ustalenia właściciela. Jeżeli jest “adresówka” albo czip, to jest łatwiej.
Kolejny cytat i kolejne nieporozumienie: “Stwierdzono również, iż w ustawie o ochronie zwierząt oprócz definicji zwierzęcia „domowego”, „bezdomnego” i „dzikiego” znajdują się inne zapisy informujące jak należy postępować w przypadku konkretnej kategorii zwierząt. Przykładem są koty wolno żyjące, których w myśl wymienionej ustawy nie wolno przeganiać, wyłapywać ani wywozić czy przesiedlać. Zadaniem gminy jest jedynie zapewnienie im opieki w miejscu ich bytowania”.
Komentarz: zerknijmy zatem do ustawy, jaka jest definicja zwierzęcia dzikiego? “Art. 4. Ilekroć w ustawie jest mowa o: 21) „zwierzętach wolno żyjących (dzikich)” – rozumie się przez to zwierzęta nieudomowione żyjące w warunkach niezależnych od człowieka”.
Kot domowy (taki gatunek, Felis Catus), np. działkowy, osiedlowy, podwórkowy… jest kotem DOMOWYM, gatunkiem udomowionym przez człowieka kilka tysięcy lat temu. Na tereny dzisiejszej Polski też został sprowadzony przez człowieka. Nawet ten “podwórkowy” kot, żyje w warunkach zależnych od człowieka i nawet jemu ktoś pomaga przez opiekę weterynaryjną (co zresztą zauważa komisja Rady Miasta). Te koty nie spełniają ustawowej definicji zwierzęcia żyjącego w “warunkach niezależnych od człowieka”. Kot dziki, to ryś, albo żbik. Tych nie wolno wyłapywać, udomawiać, etc. Są, owszem koty domowe-zdziczałe, nazywane też wolno żyjącymi, ale co do tych, zgodnie z uchwalonym przez Radę Miasta Programem, podejmowane mają być działania mające na celu “ograniczaniu rozrostu populacji poprzez wykonywanie zabiegów sterylizacji i kastracji zwierząt”. I teraz ważne pytanie: jak wykonać kastrację/sterylizację, zwierzęcia, którego się NIE wyłapuje? No nie da się. Zatem mamy do czynienia z nieuprawnionym rozciąganiem na te zwierzęta ustawowej definicji zwierząt dzikich (jak żubr, bóbr, #!$%@, łoś, lis, wilk, kuna, wydra, ryjówka, zając) przy równoczesnym uchylaniu się od uchwalonego przez Radę obowiązku wyłapania kotów, choćby w celu kastracji (nawet przy uznaniu ich za wolno żyjące). Rada Miasta, w swojej odpowiedzi, zaprzecza swojemu własnemu Programowi! A następnie uznaje, że skarga na niewykonanie uchwalonego programu jest bezzasadna. Czy oni w ogóle zaznajomili się z Programem, który uchwalili?

„Radosna” twórczość
Kolejny cytat: “Koty wolno żyjące, zgodnie z zapisami ustawy, podlegają ochronie prawnej, zakazującej nie tylko zabijania i znęcania się nad zwierzętami. Zgodnie z przepisami koty bytujące na terenach miejskich, wiejskich oraz w obrębie rodzinnych ogrodów działkowych stanowią naturalny element ekosystemu i nie są kotami bezdomnymi, lecz dzikimi”... no nie ma czegoś takiego w ustawie. W odpowiedzi Radnych nie ma wskazania żadnego artykułu. punktu, czy ustępu ustawy, z którego by coś takiego wynikało. Jest to nic innego, jak radosna twórczość. Ustawowa definicja, wspomniana już wyżej, odnosi się do zwierząt, które są “nieudomowione żyjące w warunkach niezależnych od człowieka”, a Rada Miasta odnosi to do zwierząt udomowionych, w pełni zależnych od człowieka. Nawet rozpisują się w tej odpowiedzi, jak te koty są dokarmiane, zaopiekowane etc. Tyle, że jest ich za dużo. Dziś doskonale wiadomo, że to drapieżniki sieją spustoszenie w ekosystemie, a poprzez wspieranie ich przez człowieka, doprowadzono do NIENATURALNEGO zagęszczenia tychże drapieżników. Oznacza to wyniszczanie wielu chronionych gatunków. Dlatego słusznie w programie przeciwdziałania bezdomności zwierząt w Krośnie zapisano odławianie kotów, przynajmniej w celu kastracji/sterylizacji. Tyle, że to zadanie nie jest w pełni wykonywane, a Straż Miejska ODMAWIA podjęcia działań w przypadku zgłoszeń do dorosłych kotów, a do tego wprowadza w błąd co do stanu prawnego, twierdząc, że ta odmowa działań wynika z prawa. Głupio się im robi, gdy ktoś powie, że “no co innego macie w uchwale zapisane”, ale i tak ODMAWIAJĄ, bo przełożony tak kazał.
Jest dobrze… chyba, że akurat nie jest…
Popatrzmy dalej… w wyjaśnieniach radni powtarzają informacje uzyskane od Straży Miejskiej: “Jedynie koty „dzikie z natury”, które nie wykazujące chęci „współpracy” z opiekunami, koty z ogrodów działkowych, z osiedli mieszkaniowych oraz inne, które społeczni opiekunowie dostarczyli tylko na zabieg lub leczenie, są wypuszczane w miejscu wyłapania.”
Nie jest to prawda. Mamy przykłady, w których postąpiono zupełnie inaczej, w tym kota, dla którego sami znaleźliśmy dom. Sytuacja wyglądała tak: młody kot, ewidentnie domowy, garnący się do człowieka, został przez nas zabezpieczony, a do lecznicy przewieziony przez strażników. Następnie strażnicy dostali polecenie …wypuszczenia kota tam, gdzie był znaleziony, czyli na ruchliwym parkingu. Bo “w kociarni nie ma miejsca”. I to bez kastracji. Zatem udomowiony, a nie “dziki” i nie po kastracji, a natychmiast po oględzinach weterynarza. Ile jest takich przypadków w skali roku? Trudno ustalić, bo trzeba by polegać na statystykach tworzonych przez samych sprawców tego nieprawidłowego działania. Wspomniany kot znalazł opiekę, ewidentnie był to kot domowy, udomowiony, prawdopodobnie celowo porzucony na parkingu. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt Art. 9a. “Osoba, która napotka porzuconego psa lub kota, w szczególności pozostawionego na uwięzi, ma obowiązek powiadomić o tym najbliższe schronisko
dla zwierząt, straż gminną lub Policję”… tylko co w sytuacji, gdy ta straż gminna odwozi porzuconego kota w miejsce porzucenia? Jest to po prostu łamanie prawa polegające polegające na nieudzieleniu pomocy bezdomnemu zwierzęciu, na nie wypełnieniu obowiązków wynikających uchwały i ustawy. I tu powraca kwestia tego wcześniejszego tłumaczenia, że “można nie wyłapywać, jeżeli nie ma miejsca w schronisku”, ale tu wracamy do kwestii, że inspektor OTOZ, to nie schronisko, brak miejsca w domu tymczasowym u inspektora, nie zwalnia z obowiązku odłowienia bezdomniaka. Zatem, wbrew wyjaśnieniom, nie tylko “koty dzikie” są wypuszczane w miejscu wyłapania. Tylko kto ma przypilnować strażników? Tworzenie nielegalnej furtki do wypuszczania rzekomo “dzikich” kotów, prowadzi do wypuszczania bezdomniaków. W tym bez uchwalonej w miejskim programie kastracji/sterylizacji! Kto ma sprawdzić w każdym przypadku jakiego kota wypuszczają?
Przecież tyle razy zadziałali prawidłowo
Kolejny cytat z udzielonej odpowiedzi: “Według przedstawionej informacji w ramach zadania prowadzonego przez Miasto Krosno liczba zabiegów sterylizacji i kastracji kotów nie posiadających właściciela przeprowadzonych np. w 2012 r., wyniosła 35 szt., a w 2022 r. – 101 szt.”… no i ? Co z tego wynika? Jak to odnosi się do przedstawionego zarzutu? Nijak.
To najwyżej dowodzi, że koty szybko się rozmnażają (żadna tajemnica). Jeżeli ODMAWIA SIĘ wyłapywania dorosłych kotów (a do tego wypuszcza się te już wyłapane, ale bez wykonania kastracji) to one będą się rozmnażać. I liczba wyłapanych w 2023 będzie pewnie jeszcze wyższa niż w 2022, a w 2024 jeszcze większa, bo to bardzo często kocięta . Potomstwo tych dorosłych, których wyłapania Straż Miejska odmawia i potomstwo tych, które zdążyły dorosnąć zanim zostały namierzone i wyłapane. Straż Miejska odmawia działania wobec kotów starszych niż pół roku… I taka kotka lada moment może mieć następne 4 kocięta. Skoro z roku na rok łapie się coraz więcej (interweniując głównie wobec chorych, rannych i młodych, takich do pół roku), to znaczy, że problem narasta, a nie że “nasza straż wspaniała jest bo więcej złapała”. Odmowa wyłapywania kotów starszych niż pół roku, to żadna oszczędność dla gminy, to generowanie kosztów dla miasta i cierpienia dla zwierząt.
Pytanie też ile wyłapali strażnicy, a ile po prostu znaleźli i zabezpieczyli ludzie, którzy wezwali Straż Miejską.
Reasumując
W odpowiedzi radni nie odnieśli się w ogóle choćby do kwestii czipowania kotów, które to jest wymagane miejskim programem, a odmowa odławiania zwierząt oznacza, że nie jest to wykonywane. Nie odnieśli się też do kwestii, że zwierzę, które ma opiekuna, może mieć czip, i może się zgubić. Nie da się odczytać czipa i oddać zwierzaka właścicielowi, jeżeli się ODMAWIA odłowienia zwierzęcia, albo przyjazdu do zwierzaka już złapanego przez kogoś.
Dalej już podsumowanie, nawet zabawne: “Reasumując, zdaniem Komisji skarga złożona na działalność Prezydenta Miasta Krosna jest bezzasadna, gdyż działania podejmowane przez Gminę Miasto Krosno oraz Straż Miejską nie wynikają jedynie z ustawowych obowiązków nałożonych na gminy, ale także z uwag i sugestii zgłaszanymi przez mieszkańców czy też organizacje zajmujące się opieką nad zwierzętami”.
Dlaczego to zabawne? Bo skarga przecież nie dotyczy całego działania w sprawie bezdomności zwierząt, ani nie dotyczy zakresu, w jakim działania są szersze, niż wynikające z ustawy. Skarga dotyczy niedopełnienia obowiązku wyłapywania bezdomnych zwierząt w przypadku dorosłych (powyżej pół roku życia) kotów. Tyle. Ta odmowa jest niezgodna z ustawą i niezgodna z programem uchwalonym przez Radę. Czytamy odpowiedź od rady i widać jak na dłoni, że nikt nie kwestionuje faktu odmowy, nikt nie twierdzi, że taka odmowa jest zgodna z prawem… ale skarga jest bezzasadna, a prezydent super. Prezydent nie wykonuje uchwały, w efekcie gmina nie wypełnia swojego ustawowego obowiązku, ale Rada Miasta daje na to przyzwolenie. To miło, że brane są pod uwagę “uwagi i sugestie” mieszkańców i organizacji, ale mamy też źródła prawa w Polsce, jest też jakaś hierarchia aktów prawnych. Jest Konstytucja (np. Art. 7. “Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa” ), są ustawy (np. o ochronie zwierząt), są uchwały gminy (np. gminny program przeciwdziałania bezdomności zwierząt)… ale “sugestia mieszkańca” nie jest źródłem prawa, ani tym bardziej nie jest ważniejsza od ustawy. Sugestia od mieszkańca nie może zwalniać Prezydenta z wykonania obowiązku nałożonego przez uchwałę Rady Miasta.
Pasjonauci