Rozmawiamy ze starszym aspirantem Jakubem Świdrakiem. Służbę w Policji rozpoczął 12 lat temu, w tym 10 jako dzielnicowy na krośnieńskim Zawodziu. Po zmianach wprowadzonych w 2016 roku dodatkowo zajmuje się też dzielnicą Białobrzegi.
To ogromny obszar, aż dwie dzielnice miasta i to niemałe.
St. asp. Jakub Świdrak: Wcześniej byłem odpowiedzialny dodatkowo za teren Placu Targowego, Stadionu i Galerii, które obecnie przyporządkowane są do dzielnicy Śródmieście. Ponadto od 2016 roku mój rewir powiększono o Białobrzegi.
Teren jest charakterystyczny, głównie zabudowa jednorodzinna. Kilka miejsc z charakterystycznymi problemami, np. kładka przy ul. Fredry prowadząca na Zawodzie mieści się w tym rewirze?
Tak. Kładka należy do mojego rejonu służbowego.
Jaka jest charakterystyka pracy dzielnicowego na tym terenie?
Dzielnicowy to „policjant pierwszego kontaktu”. Dobrze znam problemy osiedla oraz zamieszkujące na jego terenie osoby. Jest to możliwe dzięki budowaniu poprawnych relacji z mieszkańcami. Budowanie wymaga jednak czasu – miesięcy, a nawet lat. Dzielnicowy powinien wiedzieć, co na osiedlu się dzieje. Nawet w przypadku zgłoszeń przemocy domowej, interweniujący patrol powiadamia dzielnicowego, który niezwłocznie podejmuje czynności, musi to zweryfikować, sprawdzić jak pomóc tej rodzinie, np.. czy konieczne będzie skierowanie sprawy do Sądu, czy niezbędne jest izolowanie sprawcy.
Czy była konieczność korzystania z nowych przepisów o „zakazie zbliżania się”?
Ten przepis jest o tyle istotny, że ma natychmiastowe działanie. Można na 14 dni odizolować sprawce, co daje czas na dalsze działania. Zazwyczaj decyduje o tym patrol na miejscu. Ja jako dzielnicowy mam za zadanie prowadzić dalsze czynności, w tym np. sprawdzać przestrzeganie zakazu, także poza moją dzielnicą. Nie zdarzyło mi się by ktokolwiek złamał zakaz, wszystko przebiegało w sposób prawidłowy.
Charakterystycznym elementem Pańskiego rewiru (obu dzielnic) jest rzeka Wisłok, a w efekcie bardzo długa linia brzegowa. Z czym to się wiąże w praktyce?
Jeśli chodzi o wały rzeki Wisłok, to najbardziej pracowitymi okresami są lato (wakacje) i zima. To właśnie wtedy powstają tzw. dzikie kąpieliska i dzikie lodowiska. Dzieciaki wchodzą na lód, sprawdzają, czy wytrzyma ich ciężar. Wówczas jesteśmy o krok od tragedii.
Na czym polegają te interwencje nad Wisłokiem?
Jeżeli spotkamy osoby, które korzystają z tzw. dzikich kąpielisk to nie stosujemy żadnych sankcji. Podchodzimy i tłumaczymy: „Słuchajcie, nie kąpcie się tutaj, bo to jest niebezpieczne. Nie znacie dna, nie znacie nurtu. Woda może przyciągnąć jakiś pień lub korzeń”. Staramy się pouczać. Specyfika pracy dzielnicowego jest taka, że nasze interwencje wcale nie muszą się kończyć mandatem. Duża część naszej pracy to profilaktyka, działamy zanim dojdzie do nieszczęścia.
W obu dzielnicach są ogródki działkowe. Jak to wpływa na pracę dzielnicowego?
Dzielnice należą raczej do spokojnych, nie mogę narzekać. Faktycznie na ogródkach działkowych zdarzają się kradzieże płodów rolnych, kradzieże sprzętu, w tym również włamania do altanek. Chcemy temu przeciwdziałać. Prowadzimy więc działania profilaktyczne, uświadamiamy jak zabezpieczyć altanę przed włamaniem. Wiadomo też, że niejednokrotnie „okazja czyni złodzieja”, więc schowanie kosiarki, zamknięcie jej we wnętrzu altany, może okazać się wystarczającym zabezpieczeniem.
Charakterystycznym punktem, gdzie dochodzi do różnych wykroczeń (choćby dewastacji) jest Park na Zawodziu.
Właśnie 31 lipca zakończył się „plan działania priorytetowego”, który był stworzony przeze mnie. Jest to narzędzie służące do poprawy bezpieczeństwa w danym miejscu. Dewastacje, spożywanie alkoholu, zaśmiecanie, to zdarzało się bardzo często. Moim zdaniem ten „plan” przyniósł efekt, gdyż zwrócił uwagę na paletę problemów występujących na tym terenie. Teraz trzeba konsekwentnie realizować działania ukierunkowane na poprawę istniejącej sytuacji i mam nadzieję, że porządek publiczny na terenie parku zostanie przywrócony. Drugim miejscem, dla którego regularnie sporządzam takie plany jest kładka przy ul. Fredry. Otrzymuję liczne zgłoszenia z „mapy zagrożeń”, od straży miejskiej, od mieszkańców, od Prezydenta Krosna. W celu wyeliminowania zarysowanych problemów współpracowaliśmy też z właścicielem Parku Linowego, pobliskim sklepem, z kolegami ze Straży Miejskiej.
Mieszkańcy Białobrzeg, a także działkowcy, mieli obawy w związku z budową „osiedla” dla osób zalegających z czynszem lub sprawiających inne kłopoty w lokalach komunalnych.
Szczerze? Nie mam żadnego problemu z tymi osobami. Raz na jakiś czas jadę na to osiedle, przedstawiam się, rozpytuję. Tam jest bardzo duża rotacja, osoby się wprowadzają, wyprowadzają. Przyznaję, że miałem też obawy gdy budowano to osiedle, o to jak bardzo może utrudnić mi pracę i jakie mogą być kłopoty. Większym problemem był zawsze parking przy pobliskich ogródkach działkowych, gdzie dochodziło do zaśmiecania, dystrybucji narkotyków itp. Od 4 lat działa tam monitoring i wiele problemów udało się rozwiązać.
Ja jako dzielnicowy nie mam problemów z mieszkańcami tego nowego osiedla, nie narzekam.
Jak wygląda współpraca z radami Dzielnic?
Bardzo dobrze. Raz w miesiącu staram się spotykać z radami Dzielnic, rozmawiać na tematy ważne z punktu widzenia lokalnego bezpieczeństwa. Radni też przekazują mieszkańcom informacje o pracy dzielnicowego, ułatwiają kontakt. Wszystko odbywa się na zasadzie współpracy.
A co poza pracą? Czy dzielnicowy ma czas na pasje?
Wychowałem się niedaleko rzeki, więc często wędkowałem. Teraz moje główne pasje to motoryzacja i historia.
Czy one się łączą, np. poprzez pasję do zabytkowych pojazdów?
Nie, jestem raczej fanem motocykli, quadów i żużla. Ponadto bardzo lubię piesze i rowerowe wyprawy, także grzybobranie. Nie po grzyby, ale na grzyby. Spacer po lesie pozwala się wyciszyć, spojrzeć na otaczające problemy z innej perspektywy i znaleźć dobre ich rozwiązania.
Dziękujemy za rozmowę!
Ze starszym aspirantem Jakubem Świdrakiem
rozmawiali Pasjonauci.